najważniejszej chwili zawsze pochylała głowę, więc nawet przez lornetkę nie widział

było to, czego się spodziewałam. Myślała o dziwnym zachowaniu Mary Olsen i jej gwałtownej reakcji. Myślała o Quincym i licznych telefonach, które odebrał poprzedniego wieczoru. W uszach słyszała znajome dzwonienie. Pochyliła się i oparła głowę o kierownicę. Nagle poczuła się bardzo zmęczona. Kiedy poprzednim razem słyszała dzwonienie w uszach, zmarło kilkoro małych dzieci. Od tamtej pory wszystko szło coraz gorzej. Zastanawiała się przez chwilę. Wreszcie wyjechała na krętą drogę. Ponieważ nie dorobiła się jeszcze telefonu komórkowego, pojechała na stację benzynową z automatem telefonicznym. Stamtąd zadzwoniła do Wirginii do swojego wspólnika w przestępstwie - prywatnego detektywa Phila de Beersa. Miała szczęście, że był w domu. Miała jeszcze większe szczęście, że akurat miał chwilę wytchnienia miedzy kolejnymi sprawami. De Beers powiedział, że chętnie podejmie się śledzenia Mary Olsen, jeśli Ra¬ inie zapłaci mu za to. W ten sposób sprawa Mary została na pewien czas załatwiona. Licząc na więcej szczęścia, Rainie zadzwoniła do szeryfa Amity'ego. Oficer dyżurny poinformował ją, że szef wyjechał na patrol. Rainie poprosiła o połączenie z centralą i miłymi słówkami wybłagała połączenie z wozem Amity'ego. Kobieta z centrali zaanonsowała ją. Amity odebrał, z góry niezadowolony. http://www.gabinetystomatologiczne.edu.pl/media/ wodę, nie czuły się już zagrożone, więc mogły pomóc sierocie. Mały 27 się nie poddał i wszystko zaczęło się układać. No bo tak już jest. Kiedy przetrzyma się najgorsze, nadchodzi to, co musi być lepsze. Myślała tak, dopóki nie zjawiły się szakale i na oczach innych słoni zaczęły rozrywać malucha na strzępy. Rainie obudziła się. W jej uszach pobrzmiewały jeszcze krzyki słoniąt¬ ka. Twarz miała całą we łzach. Niepewnie wstała z łóżka. Poszła do kuchni. Tam nalała sobie wody do szklanki i wypiła kilka dużych łyków. W mieszkaniu panowała cisza. Trzecia nad ranem, cisza, ciemność, pustka. Jej dłonie drżały. Jej własne ciało wydało jej się obce. Pomyślała, że chciałaby... Chciała, żeby Quincy był przy niej.

nie oznacza jeszcze, że jest niegroźny. Wystarczyło spytać o to jej byłego męża Pierce'a. Bethie zatrzymała taksówkę i pojechała do niezbyt odległej restauracji Zanzibar. Tristan Shandling czekał przed klubem. Tym razem miał na sobie czarne spodnie, koszulę w kolorze śliwkowym oraz krawat w srebrne i zielone wzory. Sprawdź Ale najwyraźniej nie była, bo noc ciągnęła się w nieskończoność. W końcu około piątej Rainie zasnęła. O szóstej trzydzieści obudził ją przenikliwy sygnał telefonu. Dzwoniła Sandy O’Grady, a w jej głosie brzmiała desperacja. – Muszę porozmawiać z tym agentem FBI – przeszła od razu do rzeczy. – O Boże, Rainie, nie wiem, co robić. Rainie wstała. Czekał ją kolejny dzień śledztwa. Dwadzieścia minut później, wysiadając z wozu patrolowego, znalazła kartkę zatkniętą za wycieraczkę. Nieznana ręka wykaligrafowała: Giń, dziwko. Zmięła liścik i wyrzuciła. 21 Piątek. 18 maja. 7.18 Ed Flanders był barmanem od trzydziestu pięciu lat. Wcale nie marzył o takiej przyszłości. Na początku uznał tę pracę za dobrą wakacyjną fuchę, dzięki której mógł