płaszcz i wyszedł za Nickiem na zewnatrz, gdzie kilku

- Ale to ju¿ przeszłosc. Nie ma o czym mówic - przerwała mu Eugenia lodowato. I Alex spuscił wzrok. - Racja. 199 Nick odsunał gwałtownie talerz na bok. Wygladało, jakby miał sie zerwac i wybiec. Atmosfera gestniała z ka¿da sekunda. Marla odło¿yła ły¿ke. Doszła do wniosku, ¿e nastapiła chwila, by przedstawic swój zamiar. - Gdy tylko pozbede sie tych drutów, chciałabym odwiedzic mojego ojca - oznajmiła. Eugenia, która własnie nabijała na widelec ziemniaka, nawet nie drgneła, ale Alex gwałtownie podniósł głowe i wbił w Marle wzrok. - Conrada? A po co? - Po pierwsze, to mój ojciec. A poza tym ta wizyta mo¿e mi pomóc odzyskac pamiec. No i... słyszałam, ¿e jest powa¿nie chory. - To prawda i bardzo chciałbym zabrac cała rodzine w odwiedziny do Tiburon. Zwłaszcza małego. Ale trzeba pomyslec o tym człowieku. -Alex odsunał talerz i oparł łokcie http://www.gabinetokulistyczny.net.pl/media/ - Ale teraz jesteś w domu. - Hm, na jakiś czas. - Wyszła z filiżanką na dziedziniec i dopiero wtedy poczuła, jak ciepły jest poranek. Postawiła kawę na stoliku, zostawiła ręcznik i szlafrok przy basenie i skoczyła. Woda była tak chłodna, że przez chwilę nie mogła złapać tchu. Zaczęła płynąć, wykonując swobodne, zamaszyste ruchy. Czuła, jak pulsuje w niej krew i przejaśnia jej się w głowie. Niebo było bezchmurne, słońce świeciło jasno, wędrując nad czubkami drzew. Ruch, oddech, ruch, ruch, oddech. Złapała właściwy rytm i zaczęła 47 rozmyślać o czekającym ją dniu. Zadzwoni do Nevady, zdobędzie nazwisko jego prywatnego detektywa i postara się ustalić, gdzie mieszka ten tchórz, doktor Pritchart. Na pewno można byłoby zabrać mu licencję - hm, może nawet już ją utracił. Shelby nie kierowała się pragnieniem zemsty, lecz tym, co wiedziała. A więc będziesz musiała zobaczyć się z Nevadą jeszcze raz. No cóż, to nieuniknione. Jest przecież ojcem jej dziecka. Ale czy na pewno?

chodziła tyle razy, podlewajac kwiaty i malujac porecze. 327 Pewnie czesto opalała sie na któryms z ogrodowych krzeseł, ustawionych pod daszkiem na górnym pomoscie. Marla odczuwała głeboki smutek na mysl o tej kobiecie, której nie pamietała. Weszła na schodki. Na górze tak¿e wszystkie Sprawdź pomocy. -Zmru¿ył oczy. - Przynajmniej tak mówi. 207 - Ale ty mu nie wierzysz? - spytała, idac obok niego korytarzem otaczajacym klatke schodowa. Zza zamknietych drzwi pokoju Cissy dochodziła głosna muzyka. Marla zapukała i wsuneła głowe w uchylone drzwi. Cissy, ze słuchawka telefonu w rece, skrzywiła sie na widok matki. - O co chodzi? - Chciałabym porozmawiac. Dziewczyna zagryzła wargi. Wygladała tak, jakby miała ochote uciec i schowac sie w kacie. Z wyrazem znudzenia na twarzy przerzuciła włosy przez ramie, przybierajac