Nie otrzymała odpowiedzi, ale właściwie się jej nie spodziewała. Był z Kelly, gdy dziewczynka spała. To już coś. Najwyraźniej wcale nie jest taki twardy, za jakiego chce uchodzić. Wyszła z pokoju, lecz była zbyt rozbudzona, więc zeszła na dół, żeby zaparzyć sobie herbatę rumiankową. W holu panowała ciemność i tylko odrobina światła odbijała się od lśniących podłóg. Nastawiła wodę. Usłyszała trzaskanie płonącego drewna. Pobiegła do salonu. W kominku płonął ogień. Podeszła wolno. Zatrzymała się przy samym kominku, który rozgrzewał mile jej bose stopy. Wyczuwała, że Richard jest gdzieś za jej plecami. - Dołącz do mnie - zaproponował. Odwróciła się. Siedział w fotelu o wysokim oparciu, na tyle daleko w cieniu, że nie mogła dostrzec jego twarzy. Zawsze wiedział dokładnie, jak pada cień i gdzie usiąść lub stanąć, żeby się w nich ukryć. To ją irytowało. Przesunęła wzrokiem po jego bordowym, jedwabnym szlafroku i spodniach od piżamy. -Dlaczego nie śpisz? -Chyba miałem dziś za mało ruchu - usprawiedliwił się. Podniósł kryształowy kieliszek z winem do ust ukrytych http://www.ford-puma.com.pl JEDNA DLA PIĘCIU 37 Malinda uniosła brwi do góry. Celny strzał! - Stara pani Harris - powtórzyła. - Mieszka sama? - Kto by chciał z nią mieszkać? Jest głupia jak but. - Dzięki Bogu nie musisz z nią mieszkać. Musisz tylko odgarnąć śnieg z jej chodnika. - Co? Jej chodnik ma cały kilometr. - Nie cały - wtrącił Jack. - Twój kombinezon i rękawiczki są w szafie. A w garażu wisi szufla do śniegu. A wy - zwrócił się do bliźniaków - weźcie starą szczoteczkę z dolnej szuflady w łazience i do roboty. - Jeszcze jeden nam został. Jaka będzie jego kara? - zapytał Jack podrzucając Patryka na kolanie.
Zapięła pasy i wyprostowała się, żeby wyjść. Za grubym szkłem drzwi wejściowych dostrzegła męską sylwetkę. Zaczynało się ściemniać, ale widziała go dokładnie. Kate wydała z siebie głuchy jęk i zasłoniła koszyk z dzieckiem. – Kate? – Mężczyzna zastukał do drzwi. – To ja, Joe. Sąsiad. Uniosła drżącą rękę do ust i zaczęła się śmiać. Sprawdź Julianna była jego aniołem, posłanym na ziemię, żeby go pocieszyć. Pokochał ją od pierwszego wejrzenia, jak nikogo, ani wcześniej, ani później. Chronił ją przed złym wpływem otoczenia, przed szaleństwem i brzydotą świata, by nie upodobniła się do innych ludzi. Chodziło o to, żeby zachowała to, co on sam stracił. Żeby nigdy nie zgasł w niej ten wewnętrzny płomień. Dawno temu on też był taki. W jego oczach też lśniło światło, ale nikt nie zadbał o to, by je zachować. W końcu wypaliło się i zostały tylko zgliszcza. Nie chciał, by to samo spotkało Juliannę. Ale jej matka uparła się, by w oczach swej córki zniszczyć ów blask. Poinformowała Juliannę o rzeczach, o których nie powinna była nigdy