czesc jej umysłu. Tyle tylko, ¿e teraz nie ¿yje. Ty ja zabiłas. W

Marla miała wra¿enie, ¿e peknie jej serce. Chciała chwycic córke w ramiona i mocno przytulic. Obiecac, ¿e ju¿ jej nigdy nie zostawi. Ale kiedy dotkneła ramienia Cissy, dziewczyna 228 podskoczyła i odsuneła sie, kucajac w najdalszym kacie łó¿ka. Marla westchneła cie¿ko i wstała. Nie potrafi nawiazac kontaktu z własna córka, pogarsza tylko i tak ju¿ okropna sytuacje. Nick czekał na nia, oparty ramieniem o framuge drzwi. Ruszył za Marla korytarzem. - Ona mnie nienawidzi - szepneła Marla, idac do windy. Nick przytrzymał drzwi i Marla weszła do kabiny. - To nastolatka. A ty jestes jej matka. Wszystkie nastolatki zachowuja sie tak. jakby nienawidziły swoich matek. - Nacisnał guzik. - Nie, tu chodzi o cos wiecej. - Nie martw sie tym dzisiaj. - Jednym palcem dotknał brody, unoszac głowe Marli i zmuszajac ja, by spojrzała mu w oczy. - Myslisz, ¿e mam wa¿niejsze rzeczy na głowie? http://www.exspres-przewozosob.com.pl/media/ - A... a ty jesteś moim najgorszym koszmarem. - Wiem. Och Boże, prawie nie potrafiła myśleć, a co dopiero mówić. Coś zaiskrzyło. Jej umysł przepełniało pożądanie. Najchętniej chwyciłaby go i już nigdy nie wypuściła z objęć. Pocałował ją. Mocno. Całym sobą. Jak gdyby nigdy nie chciał przerwać tego pocałunku. Wpił się w jej usta i przywarł do niej całym ciałem. Shelby była zdolna tylko do szalonych, rozwiązłych myśli. Gdzieś w głębinach jej duszy szalało pragnienie, niepodobne do niczego, gorące jak wschodnioteksański wiatr i jeszcze bardziej nieokiełznane. Nie mogła złapać tchu. Nie była w stanie się opierać. Westchnęła, gdy Nevada niecierpliwie wepchnął język między jej zęby. Zatrzepotała powiekami. Pamięć podsuwała obrazy z młodzieńczych lat. Och Boże, jak ona go wtedy kochała. I jak bardzo pożądała nadal. Nevada dotykał językiem jej języka, przekomarzał się z nią, by za chwilę drasnąć czułe miejsce na szyi, podczas gdy ustami pieścił jej wargi. Był wszędzie, ściskał ją mocno i oddychał tak samo nieregularnie jak ona. Nie rób tego, Shelby. To bardzo niebezpieczne.

sobie sprawe, ¿e posuneła sie za daleko. - To nie moja sprawa, oczywiscie. No, zabiore teraz małego na dół do kojca. Marla nie zaoponowała. Teraz czuła sie ju¿ lepiej, była silniejsza i miała wra¿enie, ¿e wróciła jej jasnosc myslenia. Wiedziała, ¿e miedzy nia a dzieckiem powstanie w koncu prawdziwa wiez, ale obecnie powinna przede wszystkim Sprawdź pojechała do San Antonio. Zastanawiał się nawet, czy nie powinien ruszyć za nią, i wyrzucał sobie, że nie wie, gdzie się zatrzymała. Martwił się o nią. No tak, nie martwił się o nią wcale przez wszystkie te lata, kiedy nie było jej w Bad Luck, ale sytuacja się zmieniła. Teraz mieli do czynienia z anonimowymi listami i głuchymi telefonami, a w dodatku McCallum wyszedł na wolność. Odkąd Shelby zajechała mu drogę przed tygodniem, nie mógł przestać o niej myśleć - i tak, do diabła, bardzo się o nią niepokoił. I nie tylko dlatego, że była matką jego dziecka. Wcale nie. Chodziło o głębsze uczucie. Wręcz zbyt głębokie. Nawet nie chciał myśleć o tym, jak bardzo zamieszała mu w głowie. W nadziei, że zaraz zobaczy ją w wynajętym przez nią białym cadillacu, wyszedł na dwór. W pobliżu pompowni zatrzymał się mały, niebieski samochód. Za kierownicą siedziała kobieta. To nie była Shelby. Crockett głucho warczał, obnażając zębiska. Miał zjeżoną sierść na grzbiecie. - Spokój, chłopie - rzucił ostrzegawczo Nevada. Stał na ganku i patrzył, jak kobieta, której nie potrafił rozpoznać, wyciąga neseser. Poczuł sztywność w okolicach karku. Nie był przyzwyczajony do gości, a ostatnio pojawiało się tu ich trochę za dużo. Kobieta, która zmierzała