nie wiem, córuś, jak będę teraz spać. Słysząc, że robienie takich

- Na plażę. Zaniósł ją przez niskie wydmy aż na wybrzeże. Stali w ciemności, w ciszy zakłócanej tylko miarowym szumem fal. Delikatne śnieżynki wirowały wokół nich, ginąc natychmiast po zetknięciu z ziemią. Milla dorastała w miejscu, gdzie śnieg w zimie był normalną rzeczą, ale po przeprowadzce do El Paso oglądała go już tylko w trakcie podróży Tutaj, na plaży, nie spodziewała się go zobaczyć. an43 434 Poczuła dreszcze, ale wcale nie chciała wracać do domu i tracić takiego wspaniałego widowiska. Śnieg szybko przestał padać, Milla patrzyła jeszcze przez kilka minut w ciemne niebo, czekając na więcej. Nie doczekała się. - Chyba już po wszystkim - westchnęła. Ramiona Diaza objęły ją silniej, gdy niósł Millę z powrotem do domu. Wkrótce położyła się do łóżka, by zasnąć prawie natychmiast. W tym miejscu spała o wiele dłużej niż normalnie. Tak jakby jej ciało starało się odrobić lata zaległości, lata nieustającego nawet w nocy http://www.eveonlinepolska.pl męża; nie wtedy, gdy nosiła ich pierwsze dziecko. Po pierwszym spotkaniu z Susanną, lekarką ginekologiem, która wyjeżdżała z zespołem Davida, Milla zdecydowała się trzymać pierwotnego planu. Jej matka była wprawdzie przerażona faktem, że wnuczek urodzi się w jakimś obcym kraju, ale ciąża przebiegała spokojnie, bez problemów i powikłań. Justin urodził się w terminie, dwa dni po wyznaczonej dacie. Od tego momentu Milla żyła jak w transie, jej dobę wypełniały w równych proporcjach dwa doznania: wielka miłość i wielkie zmęczenie. Jej obecne życie tak bardzo różniło się od tego, które niegdyś zaplanowała. Z dyplomem uniwersyteckim w ręku chciała zmieniać świat, nie cały od razu, na razie każdego człowieka po kolei. Chciała zostać nauczycielką, taką, którą uczniowie i studenci będą z

wzbudzam - odparła Milla. - Winy! - Julia cofnęła się o krok, jej twarz wyrażała kompletne zaskoczenie. - A niby dlaczego mamy czuć się winni? - Bo wasze dzieci są całe i zdrowe. Bo możecie być szczęśliwi. Możecie być razem. Syndrom winy człowieka ocalałego z katastrofy - To nie tak! Sprawdź - 17 - True zawsze umiał właściwie ocenić sytuację. Wiedział dobrze, kogo ma przeciw sobie. Diaz to nie byle frajer, wręcz przeciwnie, ten gość był jednym z najbardziej przebiegłych drani, których True miał nieszczęście spotkać na swojej drodze. Wystarczyło samo jego imię, by różne szemrane typki rozbiegały się w panice po dziurach i norach w poszukiwaniu schronienia. Jednak Diaz zawsze umiał odnaleźć swoją ofiarę. Nie zawsze ofiara wychodziła z tego żywa. Mówiło się, że Diaz ma wsparcie jakichś nieokreślonych czynników oficjalnych, i to po obu stronach granicy. Na mocy umów ekstradycyjnych Meksyk nie wydawał Stanom przestępców, którym groziłaby w USA kara śmierci. Z tego względu ten środkowoamerykański kraj stał się bezpieczną przystanią dla wielu