Na razie.

– Pomyślałam, że jesteś głodna. – Dlaczego mnie tu trzymasz? – Hm... mam kanapkę. Z masłem orzechowym. Wiem, nieodpowiednia na śniadanie, ale nie miałam czasu na coś innego. – Sięgam do torby i kątem oka widzę, jak O1ivia się podnosi. – Wypuść mnie. – Stoi twarzą do mnie, spogląda spoza krat, patrzy mi prosto w oczy. Jest spokojniejsza, niżbym tego chciała. Podnoszę głowę. – Nie sądzę. – Uważa mnie za idiotkę czy co? – Nie wniosę oskarżenia. Mówi poważnie. Jest zdesperowana. I dobrze. To mi się bardziej podoba. – Och, oczywiście, już ci wierzę – kpię. Idiotka. – Tyle pracy kosztowało mnie ściągnięcie cię tutaj i myślisz, że teraz, ot tak, wypuszczę cię? Chyba jesteś na to za mądra. – Dlaczego to robisz? Kim jesteś? Bo nie Sherry Petrocelli. – Bingo! – Udaję, że naciskam przycisk, jak w teleturnieju. – Punkt dla blondynki w klatce. – Czego ode mnie chcesz? – Nie daje za wygraną, myśli tylko o jednym. Zupełnie jak Bentz. – Od ciebie? Niczego – mówię szczerze. – Chodzi o mojego męża. http://www.estetyczna-med.info.pl Halo? Cholerny świat! Rozłączyła się. Spoconymi dłońmi odłożył słuchawkę. Miał wrażenie, że lodowały nóż przebija mu serce. Ten głos wydał mu się znajomy. A może nie? Jennifer. Przez całe życie tylko ona jedna nazywała go RJ. Jezu. Z trudem przełknął ślinę. Powtarzał sobie, że nie może panikować. Ktoś się pod nią podszywa. Co tu się dzieje, do cholery? Wstał z łóżka, włożył koszulkę i spodnie, które wisiały na poręczy krzesła. Zapinając guziki, na bosaka wyszedł z pokoju i ruszył do recepcji, nad którą migotał neon z nazwą motelu. Autostradą przejeżdżały nieliczne samochody, chłód nocy przyjemnie pieścił skórę. W kantorku paliły się przyciemnione światła. W ekspresie czerniła się resztka kawy, najwyżej filiżanka. Za ladą nie było nikogo. Zgodnie z poleceniem na metalowej tabliczce na

– Może posługiwała się fałszywym nazwiskiem. – Fałszywe nazwisko to Jennifer Bentz – stwierdził, chcąc przekonać samego siebie. – Muszę się dowiedzieć, kim jest i czego chce. – I potrzebujesz mojej pomocy. – Hayes zachował czujność. – Owszem. – Czyli? Sprawdź – Chyba żartujesz. – Może Point Fermin? – zaproponowała i uśmiechnęła się lekko. Poczuł ukłucie w sercu. Jak zawsze. – Dlaczego akurat tam? – zapytał, choć znał odpowiedź. Jeździli tam z Jennifer, aż za starą latarnię morską. Wiele godzin spędzili, spacerując po zacienionych trawnikach. Wyszukiwali ustronne zakątki w barwnych ogrodach. – Bo to dla nas wyjątkowe miejsce, prawda, RJ? – zapytała z coraz szerszym uśmiechem. – Chyba nie zapomniałeś, jak tam jeździliśmy i szliśmy w stronę morza. Pikniki. Słońce. Seks. To wszystko prawda... Ale skąd wie? Skąd zna najintymniejsze szczegóły jego życia? Zaciskał dłonie tak mocno, że kluczyki wbijały się w skórę. Stał z nią twarzą w twarz, ale zamiast odpowiedzi, miał coraz więcej pytań. Lecz to się zmieni. I to zaraz.