niepodejrzewający goście. To byłoby jego ostateczne zwycięstwo.

los Danny’ego. Ale Rainie w policyjnym mundurze wyglądała obco i obojętnie. Sandy w końcu zrozumiała. Dziś nie była dla Lorraine Conner żoną jej szefa, tylko matką masowego mordercy. – Może Shep mógłby pomóc w śledztwie – rzuciła desperacko. – Nie chcemy Shepa – stwierdziła kategorycznie Rainie. – Potrzebujemy Becky. – Jak to? – Nadal sypia w szafie, Sandy? – Niech nikogo o to głowa nie boli... – Widziała coś, wszyscy o tym wiemy. Oboje z Shepem ciągle powtarzacie, że chcecie poznać prawdę. Więc zapytajmy o nią waszą córkę. – Avery Johnson nigdy się na to nie zgodzi. – To nie jego sprawa. – Właśnie, że tak! Jest naszym adwokatem. Mój Boże, będziemy musieli zastawić dom, żeby go opłacić. Jak tu nie słuchać jego rad? Dba o nasze interesy. – A co z Becky? – naciskała bezlitośnie Rainie. – Dziewczynka czuje się bezpieczna tylko w zamkniętych, małych pomieszczeniach. Dręczą ją koszmary. Luke twierdzi, że jest blada jak ściana. Długo jeszcze chcecie to ciągnąć? – Lekarz mówi, że potrzeba czasu... – Możemy sprawić, żeby otrząsnęła się z szoku wcześniej, a nie później. http://www.epsychoterapiawarszawa.info.pl/media/ skłonna uwierzyć, że nie miał pojęcia o planach zamachu. Przyłapaliśmy go na posiadaniu narkotyków. Gdyby wiedział coś konkretnego, sprzedałby nam tę informację, żeby uratować tyłek. – Charlie, Charlie, Charlie – mamrotał Luke. – No właśnie. Więc Charliego można wykluczyć. Zostaje nam Richard Mann. Sprawdzałam podstawowe dane. – Rainie rozdała nowe kopie. – Mann nie jest notowany. Ani w Oregonie, ani w Kalifornii nie jest zarejestrowany jako posiadacz broni. Zadzwoniłam do szkoły, w której odbywał praktykę w zeszłym roku. Usłyszałam tylko hymny pochwalne. Majami przesłać jego dossier, ale nie sądzę, żeby to cokolwiek zmieniło. Do tego sekretarka w K-8, Marge, potwierdza alibi Manna. Widziała, jak na początku przerwy wchodził do siebie z kanapką w ręku. Nie opuszczała sekretariatu, który łączy się z gabinetami psychologa i Vander Zandena, aż padły pierwsze strzały. Powiedziała też, że według dobrze poinformowanych plotkarskich kręgów, między szkolnym psychologiem a panną Avalon nic

- Spieprzyłeś sprawę! - ryknął. - Miałem zamiar powiedzieć ci, gdzie jest twój stary! Miałem zamiar zlitować się nad staruszkiem! Ale nie teraz! Niech zdycha tam, gdzie jest, związany i głodny! Niech sra pod siebie i gnije z odleżyn! Co ty na to, arogancki kutasie?! - Mój ojciec nie żyje - powiedział spokojnie Quincy, nie ruszając się z krzesła. Chociaż nie wiedział tego na pewno, serce biło mu gwałtownie. To Sprawdź Wysiadł, gotów przyjąć to, co zgotował mu los. Sandersa znowu ogarnął niepokój. Szósta trzydzieści. Chryste, jak długo kobieta może porządkować jedno podwórko? Ci małomiesteczkowi policjanci! Póki dochodzenie jest ekscytujące, sprawują się świetnie. A gdy zaczyna się mozolna robota, dyskretnie znikają. Pogderał jeszcze trochę, spacerując po maleńkim pomieszczeniu na strychu i masując zesztywniały kark. Na krótko zameldował się Luke Hayes, ale wrócił już do biura szeryfa. Z rozkazu Sandersa miał odwalać papierkową robotę. Detektyw stanowy nie wiedział, jakie mają tu metody pracy, ale w dochodzeniu z udziałem policji różnych szczebli albo sporządza się raporty na bieżąco, albo śledztwo zaczyna się sypać. A właśnie. Sanders sięgnął po list do Rainie ze szkoły w Kalifornii. Skoro policjantka Conner dotąd się nie pojawiła, sam musi wziąć sprawy w swoje ręce. Otworzył płaską kopertę.