że uchronisz ją przed podobnym losem".

Shipley piła kawę - rzeczywiście tak dobrą, jak obiecywała Clare - udzielając jednocześnie lakonicznych wyjaśnień co do celu swojej wizyty. Zauważyła, jak na wieść o morderstwie Lynne Bolsover orzechowe oczy rozmówczyni najpierw pociemniały z obrzydzenia, a potem rozbłysły znowu, kiedy Clare uznała, że jest w stanie pomóc. - Z całą pewnością pamiętam to nazwisko. - Już była na nogach i zmierzała do komputera przy tym uporządkowanym biurku. - I niestety, niewiele więcej. - Ale pani mąż miał z nią do czynienia? - Zaraz zobaczymy. - Clare usiadła, wklepała nazwisko i czekała. - Tak, miał. W lecie zeszłego roku, dość krótko. - Mogę zobaczyć? - Ależ proszę - Clare zrobiła jej miejsce. - Może mam to pani wydrukować? - Tak, proszę. - Shipley, nie siadając, pochyliła się, żeby odczytać informację z ekranu. - Niewiele tego. http://www.epsychoterapiawarszawa.info.pl Słowo “lekcje” przeraziło bliźniaków bardziej niż słowo “kąt”. Najgorsza kara - kiedy psota prze¬obraża się w nudne codzienne zajęcie. Oni ryczeli - każdy ze swojego kąta - jak dwie niewinne dziewice przed ślubem pod przymusem. - Bardzo ubolewam, lecz jestem zmuszona zrezygnować. - Skręciłam leżącą na kolanach serwetkę i wstałam zza stołu. -- Razem z krewnymi będziemy śpieszyć się do... Jaśniejącego Gradu, by spełnić ważne królewskie polecenie. Najlepiej jeśli odda pani dziecięta do Starminskiej Szkoły Magów, tam ich zdolnościom znajdą najlepsze zastosowanie. Ku ogólnej przyjemnośći, wszyscy zgodzili się. Białozierska ceremonialnie odliczyła mi sześć¬dziesiąt złotych i kiedy zapewniliśmy siebie we wzajemnym szacunku, jak gdyby po drodze zauważyła: - Pani Redna, teraz, kiedy wszystko wyjaśniło się, nie moglibyście wy zabrać swojego wampira? On już kilka godzin siedzi na progu zamku, nie dając nam wyjść, a dworzaninowi, który nocował u bratanka na wsi - wejść. Ja nie wiedziałam, że on wasz przyjaciel i nie chciałam niepokoić was do śniadania, lecz, ponieważ wszystko tak udanie się... Nie dosłuchawszy, rzuciłam się do najbliższego okna, ¬spojrzałam w dół, oczekując zobaczyć tam kogoś zwykłego, do ży¬wogłota włącznie, lecz... Na progu, położywszy mordę na łapy, niewzruszenie drzemało duże zwierzę, śnieżną plamą kontrastując się na szarych stopniach.

- Mam już to wszystko! Mówiłem, że jestem blisko. - To super. - Allbeury miał głowę zbyt nabitą Lizzie, by go to obchodziło. - Zechciej z łaski swojej napisać mi raport i zostawić rachunek. Jeśli wszystko będzie w porządku, to jutro się rozliczymy. - Mogę panu przysłać ten rachunek. Facet, ja ci Sprawdź że nie ma żadnych powodów do niepokoju. Christopher jednak przyznał, że nieco wcześniej, kiedy Lizzie była z Jackiem w łazience, telefonował do Anny i zadał jej to samo pytanie. Usłyszał, że Anna już wtedy pomyślała o DMD i sprawdzała, czy Jack nie ma powiększonych łydek, co często bywa pierwszym objawem. - Ale nie miał, więc Annie ulżyło. - Cieszę się, że Annie ulżyło - powiedziała Lizzie z przekąsem. - Ona bardzo się o nas martwi. - I po chwili dodał z wielkim smutkiem: - Ja też nic nie zauważyłem, a jeśli nawet, to wolałem nie dopuszczać takiej myśli.