znów taki będzie: Mick już się wyprowadził, jego także to czeka...

ROZDZIAŁ ÓSMY Bella zachowała się zdecydowanie nierozsądnie, wybiegając na dwór bez torebki, kapelusza i okularów przeciwsłonecznych, a teraz stała w gorącym słońcu i mrużyła oczy, spoglądając na budynek. Mogła wrócić. Powinna wrócić. Ale nie zamierzała tego robić. Czy bała się tego, co mogłoby się wydarzyć? Tak, chociaż to nie Edward był źródłem jej obaw. Intuicyjnie wiedziała, że on nie zmuszałby jej do niczego, czuła jednak, że nie potrafiłaby mu się oprzeć i to budziło w niej lęk. Gdyby nie moralne zobowiązanie wobec Kate i jej synka, mogłaby po prostu wyjechać i pozostawić apartament Tariqowi. W życiu jest dużo rzeczy ważniejszych od pieniędzy, a jedne z ważniejszych to komfort psychiczny i szacunek do samego siebie. Teraz, kiedy pozostawała poza zasięgiem jego wpływu, mogła pomyśleć jaśniej o tym, co się między nimi wydarzyło. Odkrycie, że odziedziczyła naturę po ojcu, przyprawiało ją o sprzeczne emocje. Złość, strach, chęć walki z własną naturą z jednej strony, z drugiej pragnienia, których nawet nie potrafiłaby, czy też może obawiałaby się nazwać. Stała na ulicy, mrużąc oczy i marszcząc nos, starając się znaleźć właściwe określenie obecnego stanu ducha. Najbliższe wydało jej się opisanie go jako stania na moście i patrzenia w nieruchomą, głęboką wodę ze świadomością, że jest zbyt blisko krawędzi i że dla własnego bezpieczeństwa powinna się cofnąć. Ale zamiast tego, jeszcze bardziej przybliża się do krawędzi, tak jakby chciała sprawdzić, jak dalece może podjąć ryzyko. Czy podświadomie chciała rzucić się z mostu? Czy chciała zgłębić to, co kryło się w nieznanej, czarnej toni? Edward obserwował ją z okna apartamentu. Gdyby za nią pobiegł, z pewnością wzbudziliby ogólne zainteresowanie, a tego sobie nie życzył. Co się z nim działo? Zachowywał się z lekkomyślnością, której nigdy nie pochwalał u innych. Reakcja Belli na propozycję kupna apartamentu wciąż drażniła jego dumę. Czy chciała wymusić na nim podniesienie ceny? Czuł gorzki smak pogardy, tylko nie wiedział, czy dla niej, czy dla siebie samego? Niczego bardziej nie pragnął, niż jak najszybciej doprowadzić do zakończenia tej niebezpiecznej, nie tylko z powodu Ara Volturi, sytuacji. Mógł tak poprowadzić całą sprawę, by Bella otrzymała oficjalną odmowę odzyskania apartamentu na korzyść rekompensaty w gotówce. Ale to oznaczałoby wmieszanie w sprawę osób postronnych, a w konsekwencji plotki. O niej, o nim, o nocach, które spędzili pod tym samym dachem. Wszystko to, czego nie znosił. Władca oczywiście wiedział, że Edward nie mógł opuścić apartamentu przed zidentyfikowaniem Mika. Ale Edward miał własne powody, by nie chcieć uczynić swoich tajemnic własnością publiczną. Zmarnował już zbyt wiele czasu na problemy z panną Bellą Swan. Czas było z tym skończyć. Miał dużo ciekawszych zajęć. Zamierzał odtworzyć legendarne wiszące ogrody z Mjenat i zamienić je w miejsce, którym mogliby cieszyć oczy i serca liczni, a nie tylko wybrani. Inni ludzie pozostawiali po sobie potomków. On chciał pozostawić po sobie taki właśnie ślad. To było jego marzenie i cel życia. Jedna długonoga blondynka nie mogła tego zmienić. Edward spojrzał na zegarek. Jeżeli zaraz nie wyjdzie, spóźni się na umówione spotkanie. Dlaczego ona nie wraca? Co znowu wymyśliła? Całe szczęście, że istnieją klimatyzowane centra handlowe, pomyślała z ulgą Bella, kiedy w końcu udało jej się schronić przed palącym słońcem. W godzinę później, kiedy ochłonęła, postanowiła starać się o jak najszybsze uzyskanie decyzji w kwestii własności apartamentu. Nawet gdyby miała koczować w odpowiednim urzędzie, dopóki nie dostanie odpowiedzi. Najpierw jednak musiała wrócić do apartamentu i odzyskać swoją torebkę. Zamrugała w oślepiającym blasku słonecznym i zatrzymała się na moment, żeby przyzwyczaić wzrok. Zdążyła zrobić tylko kilka kroków, kiedy nagle znikąd pojawił się samochód i błyskawicznie zbliżył do niej. Jego kierowca nie patrzył na nią, zajęty rozmową przez komórkę. Bella widziała go, ale strach przygwoździł ją do miejsca. Nagle pochwyciły ją jakieś silne dłonie i na wpół ciągnąc, na wpół pchając, usunęły z drogi pojazdu, który przemknął obok, porykując silnikiem. Cały incydent trwał zaledwie kilka sekund, ale Bella zdawała sobie sprawę, że to mogły być ostatnie sekundy jej życia. Odwróciła się, żeby podziękować swojemu wybawcy. Okazał się nim niewysoki mężczyzna w średnim wieku, z całą pewnością Arab, choć ubrany po europejsku. - Dobrze się pani czuje? - zapytał uprzejmie. Bella skinęła głową, chociaż poczuła nagłe osłabienie. - Nie było go, kiedy spojrzałam na drogę – starała się usprawiedliwić. - Pojawił się tak nagle i nie widział mnie, bo rozmawiał przez komórkę. - Jej chaotyczne słowa drżały w popołudniowym upale. Popatrzyła w stronę, z której pojawił się samochód, a jej wybawca ujął ją pod ramię i przeprowadził przez ulicę. http://www.emedycyna-estetyczna.com.pl/media/ - Ty to umiesz człowieka pocieszyć. Kat wzruszyła ramionami. - Po prostu dostrajam się do twojej częstotliwości. Flic bolała głowa. Bardzo. Zaczęło się to dwie godziny wcześniej, kiedy odebrała telefon i usłyszała głos Johna Pascoe. * Rodzaj sosu pomidorowego do spaghetti. 278 - Jak się czujesz, Johnie? - spytała spokojnie, wręcz ciepło, ale wszystkie mięśnie miała napięte. - Znacznie lepiej, dziękuję. - Mam nadzieję, że już o tym nie myślisz? - Sama wiesz, Flic, że kiepsko u mnie z głową. A w moim wieku jak się przestaje o pewnych sprawach myśleć, to z czasem wszystko

książę. Wiedziała też, że i pod względem fizycznym żaden mężczyzna nie wyda jej się bardziej atrakcyjny, a na dźwięk żadnego innego głosu serce jej nie zacznie kołatać w piersi. Mój wizerunek, który świat będzie oglądał w przyszłości, zawsze będzie fałszywy — powiedziała do siebie Tempera. Sprawdź gdzieś z oddali — zbyt wielkiej, by słyszeć wyraźnie — jakiś głos podpowiadał jej, że powinna wstać i odejść. Książę usiadł obok, a ona odruchowo na niego spojrzała, lecz zaraz, onieśmielona, odwróciła głowę i patrzyła przed siebie. — Kto, według pani, zdołałby namalować takie piękno? — spytał książę cicho. W jego głosie było coś, co zmusiło ją do odpowiedzi. — Sądzę, że tylko Turner zrobiłby to należycie. — Zapewne myśli pani o Greenwich w księżycowej poświacie. — Owszem, ale ten widok jest dużo piękniejszy, — Też tak myślę. Zresztą, być może Turner lepiej sobie