skrupułów. Ale teraz bedzie musiała za to zapłacic. Oparła sie

stać. Musisz być uczciwa, Shelby. Czy nie tego oczekujesz od innych? Ruch. Ruch. Skoncentruj się na czymś pozytywnym. Możliwe, że Ross McCallum... - Nie, do diabła! - wrzasnęła, dopłynąwszy do płytkiej części basenu. Potrząsnęła głową, tak że kropelki wody w jej włosach rozpryskały się na wszystkie strony, i oparła się o wyłożoną kafelkami krawędź basenu. - Co nie? - zabrzmiał głos Nevady. Wpadła w popłoch. Przez chwilę myślała, że ma przywidzenia, ale Nevada naprawdę stał obok stolika ze szklanym blatem. Kawa parowała znad filiżanki. Zasłonił oczy okularami przeciwsłonecznymi. Miał na sobie czyste levisy i brązową koszulę, której rękawy zawinął aż do łokci. Był ogolony i zaczesał włosy do tyłu, chociaż podejrzewała, że za chwilę znowu mu się zwichrzą. Pamiętała, że przeważnie opadały mu na oczy niesforną, chłopięcą czupryną. - Co ty tutaj robisz? - Wczoraj odjechałaś tak nagle. Fakt. Usłyszawszy, że Ross McCallum wrócił do Bad Luck, Shelby szybko wymamrotała pod nosem jakieś usprawiedliwienie, wybiegła z domku Nevady, wsiadła do wynajętego cadillaca i zdenerwowana, odjechała w obłoku kurzu. Już współpraca z Nevadą była trudna, ale perspektywa spotkania z Rossem McCallumem wydawała się koszmarem. Wprawdzie wiedziała o uniewinnieniu McCalluma, ale na myśl o tym, że drań przebywa w Bad Luck, robiło jej się słabo. - Byłam wytrącona z równowagi - odparła, podciągając się na krawędź basenu. Wycisnęła włosy i chwyciła ręcznik, a potem zmrużyła oczy i popatrzyła na swojego gościa. - Nie odpowiedziałeś na moje pytanie. Co tutaj http://www.emedycyna-estetyczna.com.pl ¯aden nawet w połowie mu nie dorównywał, ani jako człowiek, ani jako kochanek. - Lepiej usiadz sobie - zaproponował Nick, przekładajac delikatnie Jamesa z jednego ramienia na drugie. -I powiedz mi, o co chodzi. - Pamietam... wszystko sobie przypomniałam - powiedziała, patrzac na parapet, na którym czesto wylegiwał sie jej czarno-rudy, pregowany kot, jedyne zwierze, jakie kiedykolwiek posiadała. Miał zielone oczy i potrafił podrzec ka¿da ilosc ponczoch, które chowała w szufladzie. Nazwała go Wagabunda. Zniknał dwa lata po tym, jak sie pojawił. Kylie nigdy sie nie dowiedziała, co sie z nim stało, chocia¿ szukała go przez wiele tygodni, dzwoniac do schronisk dla zwierzat i

- I dlatego zastanawiam się, czy mieszka w pobliżu Bad Luck... jeżeli Elizabeth dorastała tutaj albo w sąsiednim miasteczku, albo na jakimś ranczu na wsi, albo jeśli ten znaczek nalepiono dla zmyłki, żeby ściągnąć mnie tutaj, podczas gdy ona tak naprawdę jest w Kalifornii albo Meksyku, albo Quebecu, albo Bóg wie gdzie... - Znowu poczuła dławiącą grudkę w gardle, ten sam ból, jakiego doświadczała przez wszystkie te lata na myśl o córce, którą utraciła. Nie pora się rozklejać, zbeształa się w myślach. Wsunęła kopertę do bocznej kieszeni neseseru. - Masz zamiar pogadać z policją? - Gapił się na nią bezczelnie, rozparty na krześle. Domyślała się jednak, że Sprawdź mo¿e, sama jej szukała. Na te mysl zrobiło jej sie nagle niedobrze. - Przykro mi z powodu Pam - powiedziała Joanna, siegajac po truskawke. - Wiem, ¿e była twoja przyjaciółka. - Twoja te¿, prawda? - Moja? Nigdy nie miałam okazji jej poznac. - Przecie¿ nale¿ała do klubu. - Tak? - Joanna zmarszczyła brwi, jakby rzeczywiscie sie nad tym zastanawiała. - Nie... nie sadze. To znaczy, ja nigdy jej tam nie widziałam. - Wiec nie grywałam z nia w tenisa? - Nie... a w ka¿dym razie ja nic o tym nie wiedziałam. Inna rzecz, ¿e mineło troche czasu. Najpierw wyjechałas... w