- Już dobrze, nic się nie dzieje - zapewnił.

jest tak mało, a wydarzenia toczą się lawinowo! - Może jednak powinnaś się wycofać i pozwolić, żeby Bryan się z nim rozprawił, w końcu to ceł jego życia. - Nie, sama muszę stoczyć walkę z moim osobistym wrogiem. - Proszę cię, odpuść sobie - błagała Maggie. - Nie posłuchasz mnie, prawda? - spytała ze smutkiem, widząc zdeterminowany wyraz twarzy przyjaciółki. Jessica potrząsnęła głową, jeszcze raz uściskała Maggie i wyszła. Spojrzała w niebo, powoli nabiegające czerwienią. Coś się miało stać. RS 198 Jeszcze tej nocy. Ku swemu zaskoczeniu Bryan zdołał znaleźć Nancy i Jeremy'ego, siedzieli w klubie zaledwie o przecznicę od Bourbon Street, sącząc jakiegoś zielonego drinka i słuchając łagodnego rocka. Usiadł przy ich stoliku. - Cześć, profesorze - rzekł z przygnębieniem Jeremy. Nancy przywitała się również, lecz postarała się, by jej ton zabrzmiał bardziej pogodnie. - I co u was? http://www.ekorekcja-wzroku.edu.pl tobą zakumplować z czystej życzliwości? - Pan... Pan mówi, jakby... Jakby wampiry istniały naprawdę. Bryan wzruszył ramionami. - Tak czy owak mieszanie się do czegokolwiek związanego z wampiryzmem zawsze prowadzi do katastrofy. Czego dowiedziałeś się o tym cmentarzu? - Niczego. - Łżesz, mały. Łżesz, aż się kurzy. Jacob nerwowo oblizał usta, spuścił wzrok. RS 190 - Na którym cmentarzu macie się spotkać? Chłopak milczał, przestępując z nogi na nogę. Bryan podszedł,

że stał się głuchy i nie słyszał, co dzieje się za jego plecami. Odwrócił się, w mgnieniu oka wyciągając dwa krótkie obosieczne miecze, idealnie naostrzone. Pierwsze dwa wampiry, które pojawiły się za nim, zostały rozcięte na pół. Przybywały jednak następne, wyskakując z trumien, w których się ukryły, rozdzierając całuny, otrząsając się z prochu. Z ich gardeł wyrywał się bitewny okrzyk. Bryan nawet nie próbował ich Sprawdź - Tak? - Przyszedłem ci pomóc. Zaproś mnie do środka. Dziwny facet, pomyślał Niles. I czego właściwie tu chce? - Strażnicy muszą pana wpuścić, bo mnie jakoś nie dają klucza do ręki. -Nagle roześmiał się. - A co tam, do diabła! Właź pan, jak pan chcesz. Ku jego zaskoczeniu drzwi otworzyły się natychmiast i nieznajomy wszedł do środka, uśmiechając się, a na widok tego uśmiechu Nilesowi zrobiło się zimno, jakby lodowata ręka zacisnęła się na jego sercu. Skoczył ku ścianie, przywarł do niej plecami. - Zamierzałeś mnie zdradzić, co, Niles? - Zdradzić cię? - Chłopak ze zdumienia aż otworzył usta. - To ty... istniejesz naprawdę?