- W końcu dostałam nauczkę. - Wyciągnęła spod łóżka kufer. - Przykro mi, Emmo, ale

spojrzał na nowego właściciela broni. - Tym można zrobić najwyżej kilka draśnięć, Daubner. - Daj spokój, Kilcairn, to dzieło sztuki. - Dzieła sztuki czasami nudzą mnie śmiertelnie, ale nie sądzę, żeby były naprawdę zabójcze - skwitował. - Lepiej znajdź sobie coś solidniejszego. - Dobrze mieć na wszelki wypadek mocną laskę - dobiegł od wejścia nowy głos. Lucien podniósł wzrok. Tego ranka nie był w zbyt towarzyskim nastroju. - Niektórych z nas sama natura w nie wyposażyła. Robert Ellis, wicehrabia Bekon, uśmiechnął się szeroko i zszedł po stopniach. - Więc dlaczego kupujesz to cacko? - To nie dla mnie - odparł Kilcairn i wskazał ostrzem na Williama Jeffriesa. - Nasz hrabia potrzebuje wsparcia. Lord Daubner zaśmiał się niepewnie. - Jak powiedział Belton, przyda mi się na wszelki wypadek. Wallace daje dobrą cenę, prawda? - Tak, milordzie. Kątem oka Lucien dostrzegł, że właściciel sklepu dyskretnie wycofuje się na zaplecze. Powściągnął uśmiech. Wallace mógłby udzielić pannie Gallant lekcji, jak unikać kłopotów. - Równie dobrze możesz iść ulicą, ściskając w ręce łyżkę zamiast tego żałosnego kijka. http://www.edomkidrewniane.net.pl wątpienia było celem hrabiego. - Wracałam do sypialni lady Welkins. Niosłam dla niej książkę. Czekał na podeście. Pchnął mnie na balustradę. Lucien powoli ściągnął jej prawą rękawiczkę. - Zrobił pani krzywdę? - Nie. Pocałował mnie. Byłam całkiem zaskoczona. Potem zadarł mi spódnicę i... - Umilkła. - Odepchnęłam go z całej siły. - Więc dlaczego pani powiedziała, że to był „w dużej mierze wypadek”? - Wiedziałam, że stoimy na skraju podestu. - Ale nie wiedziała pani, że lord Welkins spadnie ze schodów i dostanie apopleksji. - Miałam nadzieję, że spadnie. - Naturalnie. Inaczej by się pani od niego nie uwolniła. Zacisnęła dłonie, więżąc jego palce.

- Przepraszam, milady, ale w bibliotece czeka lord Kilcairn. Alexandrze zamarło serce. - Lord Kilcairn? - powtórzyła Vixen, zerkając na przyjaciółkę. - Zaraz do niego pójdę. - Właściwie, milady, lord Kilcairn chce zamienić słowo z panną Gallant. Oświadczył, że to pilna sprawa. - Lex, czy ty... Sprawdź Zastał ją w pokoju Karoliny. Trzymała w ramionach jego córeczkę i coś nuciła. Ten widok sprawił, iż znienawidził siebie za to, co miał za chwilę powiedzieć, skoro zyskał dowód, że od początku go oszukiwała. Klara położyła dziecko do łóżeczka, okryła je i pogłaskała po główce. Potem pocałowała Bryce'a na powitanie, a on odwzajemnił pocałunek, pragnąc odegnać czarne myśli. Powtarzał sobie, że ją kocha i nie dba o nic, lecz to nie była prawda. Gdy odchyliła głowę, spostrzegła jego chmurny wzrok. - Co się stało? - spytała. W milczeniu wziął ją za rękę i zaprowadził do dużej sypialni. - Ach, już wiem - roześmiała się. - Nie wiesz. - Dlaczego tak się zachowujesz? - spytała, widząc jego surowe spojrzenie. Wziął ją w objęcia i powiedział z powagą: - Chcę przeżyć z tobą życie. Pragnę czegoś więcej niż luźnego związku, a jednak w każdej chwili mogę cię stracić. - Nie stracisz. - Więc wyznaj, co przede mną ukrywasz. Popatrzyła na niego i uświadomiła sobie, że nadszedł moment, którego się obawiała. - Nie możesz mi zaufać? Cokolwiek to jest, widzę, jak cię pożera. Próbujesz to ukryć, ale ja widzę - dodał.