światu, jeśli będzie taka potrzeba. A zetrzeć się z tobą

mojej zgody nikt ci nie pomoże wywieźć go z Korfu. Carrie przygryzła wargę, odwróciła twarz do szyby. W świetle księżyca widziała, że droga prowadzi teraz przez gaj oliwny. Chciała zapamiętać trasę, żeby móc wrócić do miasta tą samą drogą, ale nie potrafiła się skupić. Jedyne, o czym mogła w tej chwili myśleć, to jej własna naiwność. Bez jej zgody nie udałoby mu się wywieźć Danny'ego z Anglii, ale sama oddala się w ręce Nikosa Kristallisa. Mogła mieć pretensję wyłącznie do siebie. Pod żadnym pozorem nie należało mu dawać do ręki paszportu Danny'ego. - Mój dom znajduje się za tymi górami - odezwał się Nik. - W pobliżu nie ma żadnych ludzkich siedzib, dlatego, bardzo cię proszę, nie wygłupiaj się i nie wychodź nigdzie sama. Nie chciałbym, żeby przytrafiło ci się coś złego. - Już mi się przytrafiło - mruknęła. - A gdyby stało się coś jeszcze gorszego, na przykład gdybym spadła w przepaść i skręciła kark, ty miałbyś problem z głowy. http://www.edomkidrewniane.info.pl W tym momencie zorientowała się, jak bardzo bezprzedmiotowa i przerażająca jest ta rozmowa. Gilly i dzieci lada chwila zaczną się zastanawiać, gdzie się podziali, więc lepiej będzie, jeśli wróci do nich pierwsza, przed Christopherem. Ruszyła w stronę drzwi. - Masz dość? - spytał. - Więcej niż dość. - Odwróciła się by spojrzeć mu w oczy. - Ale na wszelki wypadek zapamiętaj sobie, że gdyby jednak moje przeczucia - uchowaj Boże - okazały się nie tak zupełnie bezpodstawne... - To co wtedy? - W jego głosie brzmiała wielka gorycz.

59 - Jak się pani czuje? Jim Keenan, wywołany z salonu przez Karen Dean, żeby wysłuchać raportu od sierżanta Reeda, zobaczył po powrocie, że Patston wyszedł do ogródka. Uznawszy to za odpowiedni moment na Sprawdź - Chcę do toalety! - bezczelnie oświadczyłam, rozglądając się dookoła, jakbym miała nadzieję ujrzeć zbity z desek kibelek. Udało mi się pokazać Rolarowi, i Lareenie, coś czego oni nigdy przedtem nie widzieli – razem wytrzeszczyli na mnie oczy, owładnięci świętym przerażeniem. - Wolha, przecież dopiero co tam byłaś, - miękko przypomniał wampir, obróciwszy się plecami do Lereeny i strzelając wredne miny - no, pocierpisz trochę, nie na darmo jest sławne imię Strażniczki. Demonstracyjnie złapałam się za dół brzucha i zaczęłam nerwowo podskakiwać, woląc skompromitować się teraz niż później. - Żołądek mi się rozregulował z nerwów! - Człowiek... - z nieskrywaną pogardą wycedziła Lereena, odchodząc od drzwi i podążając w głąb świątyni. -- No to idź, tylko szybko! Podbiegłam do drzwi, ale nie zaczęłam ich otwierać. Na przyczepionych hakach wielkości mojego nadgarstka leżała belka, z wyglądu masywna i twarda, jednak sądząc po kolorze i strukturze drewna, zrobiono ją z elfickiego jesionu, a to drzewo łączy się z żelazem, jakby było z korka. Dotknąwszy haków i na amen stapiając z nimi belkę, z poczuciem wypełnionego obowiązku wróciłam z powrotem. Wytrzeszczone oczy polazły na czoło, Rolarowi nawet szczęka opadła, ukazawszy koniuszki kłów. - Odechciało mi się,- niewzruszona wyjaśniłam, przysiadając na skrawku ołtarza i zaczynając rozsznurowywać buty. Lereena nie znalazła słów, ostatecznie porażona przez ludzką głupotę. Nie mogłam się już cofnąć. Poszukawszy oczyma wieszak i nie znajdując jego, powiesiłam odzież na jednej ze Skatule. Świątynia od razu zrobiła się bardziej przyjazna i lekko frywolna. Lereena milcząco napatrzyła się na ten malowniczy krajobraz, potem spojrzała na Rolara i wielo znacząco ściągnęła lewą brew, więc wampir posłusznie złapał moje rzeczy w naręcze, uwalniając statuę. W obecności wysoko postawionej Władczyni czułam się jak wieśniaczka, którą z łaski zaproszoną do pańskiego sto¬łu – prostą kobietą, która czkając obgryza kości i głośno siorbię zupę prosto z miski patrząc się na gospodynię, która obrzydliwie ściska usteczka. Może do wampirów inaczej się odnosi? Raczej nie, wydaje mi się, że nie potrafi pójść z wizytą do swoich poddanych tak jak to robił Len. Władca Dogewy nie brzydził się odwiedzić umierającego staruszka, przyjmować porody lub pójść na ślub znajomego – był przyjacielem wszystkich mieszkańców doliny. Gdyby w Dogewie pojawił się łożniak – Len by go od razu rozpoznał. A jeśli ona też oni wie, ale nic sobie z tego nie robi? Od tej myśli zrobiło mi się niedobrze. Wtedy wysłucha nas, zdumiona pojęczy, zaproponuje nam skorzystanie z telepatofonu, a potem otworzy drzwi i rozkaz, żeby nas rozstrzelali. Nie, nie mogę o tym myśleć, muszę skupić się na obrzędzie... Powoli, kuląc się z chłodu, położyłam się na marmurowej płycie. Jaskrawe światło oślepiało mi oczy. Wilk sam wskoczył na ołtarz i położył się mi w nogach, w poprzek płyty, nieruchomo jak rzeźba. Wbrew oczekiwaniom, Lereena nie zaczęła go przywiązywać, chociaż z obu stron ołtarza zwisały łańcuchy z obręczami. - Widzę, że świetnie wiesz co masz robić,- nachyliwszy się, Władczyni niedbale potargała go po uszach. Zwierzę nastroszyło się, ale nie drgnęło. – w przeciwieństwie do swojej strażniczki. Złóż nogi, a ręce połóż na piersi. Poza w której się znajdowałam mnie nie pocieszała. Do pełni szczęście brakowało tylko świeczki, długiej i mocnej. Błagalnie spojrzałam na wampira, a ten wyrozumiale się nade mną nachylił.