- Nick?

- A Marla? - Nie wciagajmy jej w to. Ma teraz dosc własnych problemów, z którymi musi sie uporac. Wyobra¿am sobie, pomyslał Nick, ale nic nie powiedział, tylko krótko skinał głowa. 110 - Dobrze. Doceniam to. - Twarz Aleksa była ponura. Nickowi po raz pierwszy przyszło do głowy, ¿e Cahill International mo¿e byc w powa¿nych kłopotach, skoro Alex, jako dyrektor zarzadzajacy, osobiscie zajmuje sie tymi sprawami. Nie wykluczone, ¿e to on jest za to odpowiedzialny, ¿e firma znalazła sie w cie¿kiej sytuacji z powodu podjetych przez niego decyzji. Alex poklepał Nicka po ramieniu, jego dłon klasneła cicho o wilgotna skóre starej kurtki brata. - Dziekuje - powiedział i po raz pierwszy to słowo zabrzmiało w jego ustach naprawde szczerze. Nick czuł, jak petla Cahillów coraz mocniej zaciska sie na jego szyi. Patrzac, jak starszy brat wsiada do jaguara i rusza w strone wzgórza, miał tylko nadzieje, ¿e tym razem nie odegra roli kozła ofiarnego. http://www.ebadaniapsychologiczne.edu.pl/media/ tylko kilka transferów. - Spojrzał na nia z ukosa. - Co znaczy kilkaset patyków wobec ¿ycia twojego dziecka? - Nie moge sie nawet zalogowac - powiedziała Kylie. - Nie znam... nie znam haseł. - Jasne, ¿e znasz. Robiłas to setki razy. Widziałem. - Naprawde nie moge. Nie jestem Marla. - Jasne. Ju¿ to słyszałem. - Ale to prawda! Zamieniłysmy sie... - Zamknij sie, dziwko! Kylie była zrozpaczona. To sytuacja bez wyjscia. Monty jest przekonany, ¿e ona jest Marla, nie ma sposobu, by mogła go przekonac, ¿e to nieprawda. Zało¿ył, ¿e ona mo¿e przelac 455

koszmarze, którym nagle stało sie jej ¿ycie, znalazła Nicka. Wie ju¿, jak to jest kochac kogos. Pragnac kogos. - Chciałabym tam kiedys pojechac - powiedziała. - Kiedys cie tam zabiore - obiecał. Ale Marla nie wiedziała, czy mo¿e mu wierzyc. Zanim zda¿yła odpowiedziec, zadzwonił telefon. Sprawdź chwile, a ten maluszek - Eugenia wskazała na dziecko - bedzie taki sam jak jego tata, prawda, koteczku? Fiona, wyraznie zadowolona, ¿e spełniła swój obowiazek, poło¿yła Jamesa do łó¿eczka. Marla podniosła kocyk z podłogi i delikatnie otuliła nim małego, który, posapujac cicho, wło¿ył kciuk do buzi. Eugenia promieniała. 98 - Ten chłopiec jest wyjatkowy. To dar. Czekalismy tak długo i w koncu jest ktos, kto bedzie nosił nazwisko Cahill i przeka¿e je nastepnemu pokoleniu - To znaczy syn i wnuk. - Tak.