- No, to będziesz się przejmowała.

Nieraz wydawała mu się ciemna jak tabaka w rogu, kiedy indziej dostrzegał w niej przebłyski inteligencji, z którą rzadko się zdradzała. - Już rozmawiałem ze Smithem. - Z Nevadą? - Natychmiast zauważył, że jej ramiona zesztywniały. Zawsze miała słabość do Metysów. Cholera, taką słabość przejawiała połowa kobiet w okręgu. Nigdy nie potrafił pojąć, dlaczego z pozoru zdrowe na umyśle kobiety pożądają nicponia ranczera o bardzo niechlubnej reputacji, który - jak sądził Shep - wiedział o zamordowaniu Estevana znacznie więcej, niż był gotów przyznać. - Tak. To Smith wsadził McCalluma za kratki, jeszcze zanim się go pozbyli. - Chciałeś powiedzieć: bezpodstawnie osądzili. - Miał szansę oczyścić swoje imię. Nie skorzystał z niej. Niektórzy uważają, że wiedział o śmierci Ramóna więcej, niżby to wynikało z jego zeznań. - Czyżby? - Pomyślałem, że trochę go przycisnę i zobaczę, czy się złamie. - Nie złamie się. Była tego tak cholernie pewna. Pomieszała nożem mięso na patelni. - Wróciła Shelby Cole. Teraz odwróciła się do niego z twarzą białą jak mercedes starej Etty Parsons. - No, nie gadaj. - Cebule zrobiły się przezroczyste, bekon mocno skwierczał. - Tak. Dzisiaj widziałem ją w mieście, no i proszę bardzo, oczywiście na kogo od razu wpadła? - Zauważył błysk w oczach żony. - Zgadza się. Na Nevadę Smitha we własnej osobie. Ucięli sobie pogawędkę w White Horse. http://www.dragonmc.pl/media/ zamglonych wspomnien, ¿adnej reakcji poza ciekawoscia. Była ciekawa tego obcego me¿czyzny. Swojego mał¿enstwa. Swoich dzieci. Siebie samej. - A wiec w koncu sie pani obudziła. - Wysoki me¿czyzna w okularach w drucianych oprawkach i białym kitlu pchnał drzwi i wszedł do srodka. Był całkiem łysy, cienki, ciemny wasik dzielił jego pociagła twarz na pół. Marla miała wra¿enie, ¿e w jego małych ustach jest zdecydowanie za du¿o zebów. - Pamieta mnie pani? - Dostrzegł konsternacje w jej oczach i dodał szybko: - Prosze sie tym nie przejmowac. Po spiaczce czesto wystepuje amnezja. Wkrótce wszystko sobie pani przypomni... -Usmiechnał sie jakby chciał jej dodac otuchy. - Có¿, jestem doktor Robertson. - Pochylił sie nad Marla i

Marla dostrzegła w jego szaroniebieskich oczach przebłysk gniewu. - Tak, daj mi lusterko... Jesli go nie dostane, to przejde przez te cholerna porecz i jakos dowloke sie do umywalki. - Wskazała na szafke nad umywalka i nacisneła guzik. Wezgłowie łó¿ka uniosło sie wy¿ej. Sprawdź - Nie wyglada mi pan na goscia, który pozwala sie komukolwiek wodzic za nos. - Zale¿y, kto mnie wodzi - powiedział Nick, ciagle sie usmiechajac, ale w jego oczach zapaliły sie wyzywajace iskierki. Paterno dał za wygrana. - Doszedłem do wniosku, ¿e ju¿ czas. Tamtej nocy nabrałem co do tego pewnosci. - Poniewa¿ pani Cahill zle sie poczuła? - Poniewa¿ omal nie umarła. - Usmiech znikł z twarzy Nicka. - Jak pan powiedział, dobrze, ¿e akurat byłem w pobli¿u. 342 Paterno pokiwał głowa i w zamysleniu podrapał sie po szyi.