– To niemożliwe – nie przestawał bełkotać Chuckie. – Do diabła, nie mamy tu nawet

- Boże, chroń mnie przed absolwentami psychologii -jęknęła Rainie. - Kimberly, posłuchaj. Wiem, że twój ojciec to porządny facet, ale jest to tylko wiedza intelektualna. Mówię sobie, że Quincy jest dobry, że mnie nie skrzywdzi, ale to nie to samo, co kompletnie zmienić sposób myślenia. Chodzi przecież o to, żeby emocjonalnie... ostatecznie uwierzyć. Poczuć się w pełni bezpieczną. - No tak, ja tłumaczę sobie logicznie, że moja matka nie żyje - wtrąciła Kimberly. - Ale emocjonalnie nadal w to nie wierzę. Rainie skinęła głową. Uspokoiła się trochę. - Właśnie coś takiego mam na myśli. - Mówię sobie, że to nie była wina mamy ani Mandy, ani nawet taty - powiedziała Kimberly. - Ale jestem wściekła na nich wszystkich, bo oni mnie zostawili! Podobno jestem silna i powinnam sobie z tym poradzić, ale ja wcale nie chcę być silna! Właśnie dlatego jestem na nich zła! - Często mam ten sam sen - wyznała Rainie. - Dwa-trzy razy w tygodniu. Mały słoń biegnie przez pustynię. Jego matka nie żyje. Jest sam i bardzo 181 chce mu się pić. Nagle zjawiają się inne słonie, ale zamiast mu pomóc, odpy¬ chają go, bo stanowi zagrożenie. Jest susza, wody może nie wystarczyć dla wszystkich. Ostatecznie znajdują wodopój. Ja się rozluźniam. We śnie myślę, http://www.domydrewniane.edu.pl - Wiem, że jesteś prywatnym detektywem - powiedziała. - Nie rozumiem, o czym pani mówi. W tych okolicach jedna ulica jest podobna do drugiej... - Zwłaszcza kiedy człowiek przygląda się jej już drugi dzień z rzędu. Mogę? Wskazała na pusty fotel pasażera. Detektyw zbladł. - Proszę mi tylko wskazać najkrótszą drogę do autostrady I-95... - Dobrze, pokażę to panu na mapie. - Obeszła samochód i usiadła obok niego, zanim zdążył wypowiedzieć chociaż jedno słowo protestu. Wewnątrz było duszno. Welurowy pokrowiec niewygodnie wpijał się w skórę. Półka pod oknem była rozgrzana. Niestety, dopiero teraz pomyślała, że mogła przynieść mrożoną herbatę lub lemoniadę. Kto w takim upale będzie miał ochotę na słodycze? Trzeba żyć i się uczyć - pomyślała i wyciągnęła

– Kogo to obchodzi? Faktem jest, że pracujecie razem, ty bywasz u niego w domu na obiadkach, czternaście lat temu wyciągnął cię z poważnych tarapatów, a sześć lat później dał ci pracę, na co niektórzy po dziś dzień kręcą nosem. Myślisz, że to nie wyjdzie podczas procesu? Shep jest lojalny wobec Danny’ego; ty jesteś lojalna wobec Shepa. Byliście sami na miejscu przestępstwa. Musisz przyznać, że twoja wiarygodność nie jest warta funta kłaków. – Na pewno nie preparowaliśmy żadnych dowodów. Nie było cię wtedy w szkole. Nie Sprawdź rozmów miała charakter poufny. Quincy rozpromienił się. Słodycz w jego głosie sprawiła, że Rainie o mało nie przewróciła oczami. – Ależ naturalnie, nigdy nie namawiałbym psychologa do złamania tajemnicy lekarskiej i nadużycia zaufania pacjenta. Ale przydadzą nam się choćby ogólne informacje. Mann musiał to przemyśleć. Opadł z powrotem na krzesło, nerwowo splótł palce i uważniej przyjrzał się agentowi FBI. – Naprawdę nie wiem dużo – odezwał się wreszcie. – Zacząłem się spotykać z Dannym zaledwie kilka tygodni temu, a nasze pierwsze sesje miały charakter luźnej rozmowy. Chodziło mi o wzbudzenie zaufania, nawiązanie więzi. Nie zdążyliśmy porządnie zająć się pewnymi sprawami. – Na to trzeba czasu. – Rozmawialiśmy trochę o zainteresowaniu Danny’ego komputerami – dodał Mann. –