skończy w piekle jak jej matka. Może miała szczyptę racji? Tylko to mogło tłumaczyć

Potulnie przysiadła na brzegu, fotela i czekała. Wygląda jak gołębica, pomyślał Carlise. Mała, szara gołębica, która dobrowolnie pakuje się w łapska lisa. Sprawiała tak niepozorne wrażenie, że patrząc na nią, książę nie mógł uwierzyć, iż to dzięki niej zostanie zamknięty najczarniejszy rozdział w historii jego życia. - Emmett ma do ciebie pełne zaufanie. - Obiecuję, że go nie zawiodę - odparła, czując ulgę, że książę nie zagadnął ją o Edwarda. - Dlaczego zgodziłaś się na tak niebezpieczne zadanie? Zdziwiona, uniosła brwi. Odpowiedź była dla niej oczywista. - Bo mnie do niego wyznaczono. - Mogłaś odmówić? - Tak, Wasza Wysokość. Agent ma do tego prawo. - A więc zgodziłaś się, ponieważ tego chcieli twoi zwierzchnicy? - Nie tylko. Przestępcza organizacja Blaque'a zagraża również mojej ojczyźnie. Terrorysta zawsze i wszędzie jest terrorystą, i jako taki stanowi śmiertelne niebezpieczeństwo. - Czyli w swojej decyzji kierowałaś się przede wszystkim dobrem kraju. - Tak jest, Wasza Wysokość. - Czy wybrałaś swój zawód dlatego, że szukasz przygód? Teraz mogła już całkiem się odprężyć. Roześmiała się więc, a Carlise wtedy zrozumiał, co zauroczyło Edwarda. - Z całym szacunkiem, ale zdaje się, że Wasza Wysokość bierze mnie za Jamesa Bonda. Ja wiem, że kiedy ludzie słyszą słowo „agent”, zaraz myślą o egzotycznych miejscach, szybkich samochodach i błyszczących pistoletach. Tymczasem moja praca jest często żmudna. Przez ostatnie dwa lata spędziłam więcej czasu przy komputerze i telefonie niż przeciętna sekretarka. - Ale przecież nie zaprzeczysz, że się narażasz. - Owszem - westchnęła. - Ale musi pan pamiętać, że godzinę prawdziwego zagrożenia nierzadko poprzedza rok nudnej, papierkowej roboty. Jeśli chodzi o sprawę Blaque'a, to Emmett, Malori i ludzie ISS rozpracowali ją krok po kroku. - Tyle że w decydującym momencie będziesz zdana wyłącznie na siebie. - Taka to praca. A ja jestem w tym naprawdę dobra. - Nie wątpię. W normalnej sytuacji nie martwiłbym się tak bardzo. http://www.dobryproktolog.pl/media/ że to Alec, przez cały czas ukrywał Becky i że on zabił dwóch jego ludzi. A gdy pozna prawdę, zapragnie go unicestwić. Wtedy zaproponuje wymianę. Otworzył oczy. Odda życie w zamian za uwolnienie Becky. Umrze za nią bez mrugnięcia okiem. Lepsze to niż życie ze świadomością, że ją zawiódł. 16 Becky nie wiedziała, dokąd ją wiozą. Przypuszczała tylko, że stara, zrujnowana chata, w której ją zamknięto, znajduje się w tej samej okolicy, gdzie razem z Alekiem jeździli konno pięknego letniego dnia przeszło dwa tygodnie temu. Ten dzień wydawał się zupełnie nierealny. Już od kilku godzin tkwiła wśród spękanych kamiennych ścian z resztkami murarskiej zaprawy. Opuszczoną przez mieszkańców chatę zarastały chwasty i pnącza. Nie miała pojęcia, kiedy ten dom został porzucony. Rudera wyglądała niczym jakieś przeklęte miejsce. Las wokoło rozbrzmiewał porannym śpiewem ptaków. Z miejsca, gdzie siedziała

- A więc to tak - mruknął zamyślony. Kiedy znów się odezwał, jego głos brzmiał jeszcze łagodniej. - Miałem na myśli... mój dom. Och, Boże. Myślał, że jest prostytutką, a teraz proponował, żeby spędziła z nim noc. - Nie zrobię ci krzywdy, obiecuję. Powoli skinęła głową. - Rozumiem więcej, niż sądzisz, wierz mi. Domyślam się, że jakiś nędznik z Yorkshire Sprawdź obłoczkami. Zerknęła w dół i zobaczyła Aleca, który ukląkł w nogach łóżka. Ten widok zapierał dech w piersiach. Nagle poczuła wielkie zadowolenie, widząc, że wciąż ma na sobie luźne, lniane szarawary. Onieśmieliło ją to, co przedtem ujrzała. - Zaufaj mi - szepnął. Kiedy jej dotknął, poczuła falę ulgi. Jego ręka przesuwała się po jej ciele, od szyi począwszy. Wszędzie tam, gdzie ją całował, jej krew zaczynała szybciej krążyć. - Zdejmij to - zażądał, pociągając za rękaw szlafroka. Pospiesznie usłuchała i okrycie osunęło się pod nią na materac. - Mój Boże, Becky, jesteś tym, czego pragnąłem od bardzo dawna. - Doprawdy? Potaknął bez słów i przykrył jej ciało swoim, Becky oddała się jego pocałunkom. Alec zaczął przesuwać głowę i ręce niżej. Coraz niżej.