wymiany. - Wiec ja je¿d¿e porsche? - Jezdziłas - odparł Alex. -I znowu bedziesz nim jezdzic. Gdy tylko poczujesz sie lepiej, a twój samochód wróci z warsztatu. Ale mo¿e bedziesz wolała troche z tym zaczekac... ten wypadek... Marla zadr¿ała. Gdyby mogła jeszcze raz prze¿yc tamta noc... - A jesli zechce koni, ¿ebracy powioza... - Słucham? - spytał Alex. - Och, nic. Moja matka tak mawiała... Tak! Matka, której zamglony, niewyrazny obraz zachowała jednak w pamieci. - Pamietasz ja? - Tak... nie, niezupełnie, ale na pewno ju¿ niedługo przypomne sobie wiecej. Alex siegnał do kieszeni po papierosa. - Mówiłes, ¿e ona nie ¿yje. - To prawda... Zmarła dawno temu. Jaka szkoda, pomyslała. Tak bardzo byłaby mi teraz http://www.dobryproktolog.pl pewnie ¿ałowała, ¿e sama nie mo¿e zwiac. Trudno jej sie 79 dziwic. Nick wsiadł do swojej furgonetki i spojrzał na zegarek. Miał jeszcze pare godzin. Pomyslał, ¿e powinien pojechac na miejsce wypadku, a potem obejrzec rozbitego mercedesa. Przekrecił kluczyk w stacyjce. Spogladajac przez ramie, dostrzegł na parkingu me¿czyzne biegnacego niepewnym krokiem we mgle, tego samego, z którym prawie zderzył sie przy windzie przed kilkoma minutami. Nick sledził go przez chwile, widział, jak wsiada do ciemnego jeepa. Zastanawiał sie, po co ten ktos wjechał na
Aloise zemdlała. Vianca klęczała przy niej, zanosząc się histerycznym szlochem. - Madre, och, madre. - Nie możesz tego zrobić, McCallum - syknęła Shelby. - Wrócisz do więzienia. Mam świadków. - Warto będzie wrócić. Poza tym nie posłałabyś ojca swojego dziecka do więzienia. - Ty nie jesteś ojcem Elizabeth. - Siłując się z nim, boleśnie wyrżnęła plecami o ścianę. Płomienie świec zadrżały. Potem świece przewróciły się, a od ognia zajęła się serweta. Sprawdź małego przed jego poranna drzemka. Ma przecie¿ słu¿be, która robi to wszystko za nia. Ciagle jednak dreczył ja niepokój. Nie mogła przestac myslec o wizycie Joanny i o tym, co od niej usłyszała... „Faceci ogladali sie za toba... ¿adna z nas nie słyszała, ¿ebys wspominała Pam... gdzie jest twój pierscionek?”. Marla zatrzymała sie na podescie i przechyliwszy sie przez porecz, spojrzała na hol na parterze. Słyszała dobiegajacy z kuchni niewyrazny szmer rozmów i cichy brzek naczyn. Na dole tykał zegar. Poza tym w domu panowała cisza. Z głosników nie płyneły dzwieki muzyki klasycznej, nie było słychac stukania pantofelków Eugenii ani powarkiwania jej pieska.