drzwi na klucz i kochać się z tobą do rana

Shipley zobaczyła jaguara nieprawidłowo zaparkowanego w wąskiej, brukowanej uliczce i lśniące bmw praktycznie siedzące mu na ogonie. Sama wysiadła ze swego mini kilka kroków za obydwoma wozami. Przez otwarte frontowe drzwi weszła do budynku i ruszyła na górę po schodach. Odgłosy bójki słychać było przez dwa piętra. Na ostatnich dwóch kondygnacjach przyśpieszyła kroku, przystanęła na chwilę przed drzwiami, za którymi Novak coś wrzeszczał, po czym weszła do środka. Mężczyzna, którego nie rozpoznała, nacierał na Robina Allbeury'ego, krzycząc jakieś niezrozumiałe słowa, aż w końcu obaj upadli na podłogę, gdzie zmagali się dalej, podczas gdy Novak próbował ich rozdzielić. - Jasna cholera! - wyrwało się Shipley. - Nie stój tak - zawołał Novak z podłogi. Obcy z pokiereszowaną twarzą darł się cały czas, http://www.dobre-budownictwo.org.pl Woodrow pokręcił głową. - Nie znasz mnie tak dobrze, jak oni. Nie potrafię rozmawiać z ludźmi. Maggie położyła mu dłoń na kolanie. - Lubisz przecież Laurę, prawda? 153 - To nie fair, Maggie - poskarżył się Woodrow. - Wiesz, że zwariowałem na jej punkcie. - No właśnie. Ponieważ ją lubisz, to będziesz umiał o nią walczyć. Zrobisz to dla nas? Dla Laury? Proszę. Spojrzał na małą i zwiesił głowę, skulił się w sobie. - Dobrze - mruknął z rezygnacją. - Ale jak coś spieprzę, żeby potem nie było na mnie - zastrzegł się.

Ledwie Lizzie dowlokła się do skórzanego fotela, pojawił się Allbeury. Wystarczyło mu jedno spojrzenie. - Wychodzę - rzekł, obracając się do recepcjonistki. - Zechce pani przekazać innym? - Oczywiście. Sprawdź - Że z niej takie? - zaczęłam krzyczeć, sama usłyszawszy swojego głosu. Ale Len wystarczyły myśli. - To druga postać kobiety-wampira! - ¬poruszywszy się, krzyknął mi w samo ucho. -- Zamiast wilka u mężczyzn, tylko, że pojawia się spontanicznie i nie podlega kontroli! - Ją można ją zatkać?! - Nie da się, póki sama się nie uspokoi! - To na długo? - Zależy jak silny był wstrząs! - Nie mogłoby być mocniej! To, co zmusiło łożniaków do poddania się, bez trudu udało się jednej wściekłej wampirzycy. Świątynia wibrowała, jak żelazny kocioł, po którym tłuką pogrzebaczem, ze szczelin między kamieniami sypał się kit, a same kamienie wypadały ze ścian. - Upiorzyca ghyrowa! – nie wytrzymałam. - A się jeszcze dziwiłaś, dlaczego się nie chcę z nią żenić! - Ja?! Żeń się z kim chcesz, mnie to nie obchodzi! Kim jestem, żeby się z czegoś dziwić? Strażniczka, tfu! Tak zrobić - raz splunąć, nawet nie trzeba pytać! - Wolha, a ty co? - speszył się Len. - Co ja? CO ja?! Jestem wściekła, jeżeli ty jeszcze tego nie zauważyłeś! Cały tydzień za mną hurtem i w detalem ganiają przeróżne kreatury, zjednoczone płomienną niemiłością do mojej skromnej osoby, w ciągu dwóch ostatnich lat sama stopniowo przekształcam się w jakiegoś potwora, pół godziny temu w ogóle umarłam, a teraz siedzę sobie pod ołtarzem i nade mną pędzi twoja odrzucona narzeczona, próbując zrównać świątynię z ziemią, na zewnątrz tęsknią na nas w oczekiwaniu hordy łożniaków, a ty niewzruszenie pytasz się, czemu jestem niezadowolona?!