samym prowadzeniu.

– Dobrze, poproszę Simsa, żeby z panem porozmawiał. Powinien panu pomóc. Pięć minut później, z wizytówką porucznik Arlene Larson w kieszeni, Luke stanął przed porucznikiem Simsem. – Proszę usiąść. Od razu zorientował się, dlaczego wybrała właśnie Simsa. Był młody, inteligentny i wyglądał na prymusa. Ktoś taki z całą pewnością zastanowi się dwa razy, zanim zdradzi jakiś policyjny sekret. – Więc jest pan pisarzem? – zaczął Sims. – Tak, nazywam się Luke Dallas. – Podał mu książkę. – To dla pana. Już z autografem. Chłopak spojrzał na książkę i otworzył usta. – Do licha, chyba nie ten Luke Dallas?! Luke odetchnął z ulgą i uśmiechnął się do niego. – Właśnie ten. – Uwielbiam pańskie książki. – Sims pochylił się w jego stronę i zniżył głos. – Też jestem pisarzem. Nic jeszcze nie wydałem, ale to kwestia czasu. Może mógłby pan spojrzeć na maszynopis? O cholera! Najpierw Matt Lauer, a teraz to! – Przyjechałem tu tylko na jeden dzień – starał się nadać głosowi http://www.dobre-budownictwo.com.pl/media/ Luke wyjął z torebki oprawiony w skórę notes, używaną kopertę i odcinek biletu lotniczego. – Co to takiego? – spytał. – Rzeczy Johna – odparła. – Zabrałam mu je po rozmowie z mamą. – Luke zaczął przeglądać zawartość notesu. – To wszystko jest zaszyfrowane. John nigdy mi nie mówił, gdzie pracuje. Nie wolno mi było go o to pytać. – A ty z ciekawości zaczęłaś szukać? – Właśnie. – Wysunęła krzesło i usiadła na nim ciężko. Wyglądała jak ktoś, kto się buntuje, chociaż wie, że to nie ma sensu. – John trzymał ten notes w zamrażalniku, między kawałkami mięsa, więc uznałam, że jest bardzo ważny. – Świetnie – mruknął Luke. – Bardzo dobrze.

ją zabije. Nie, nigdy mu się to nie uda, pomyślała, łapiąc za krawędź umywalki. Zaczęła powoli podnosić się z podłogi. Nie da się złapać, choćby nawet przez resztę życia miała uciekać. ROZDZIAŁ CZWARTY Julianna znalazła lekarza w książce telefonicznej Nowego Orleanu. Sprawdź byliśmy razem... Wcale tego nie planowałam. Byłam zrozpaczona. Znowu pokłóciłam się z Richardem i myślałam, że już na dobre. Obiecywałam sobie, że nie przyjmę kolejnych kwiatów, przeprosin... Potrzebowałam pomocy. – I skorzystałaś z mojej, żeby wzbudzić w nim zazdrość – mruknął. – I odpłacić mu za tamtą blondynkę. Za te wszystkie blondynki. – Wyrwał dłoń z jej uścisku. – Udało się. Mam nadzieję, że jesteś z tego zadowolona. – To nieprawda! W tym, co mówisz, nie ma ani słowa prawdy. – Uniosła głowę. – Proszę, wysłuchaj mnie. Emma poruszyła się i wydała z siebie pełen przestrachu okrzyk. Kate pochyliła się, żeby ją uspokoić. Luke opadł na swoje miejsce. – Dobra, gadaj, co masz do powiedzenia. Tylko szybko.