- Ona mi się podoba, Lucienie - oświadczyła Fiona. - Nie waż się myśleć o

- Jak ci się podobała „Maska”? - Widząc skonsternowaną minę córki, Hope zmrużyła oczy. - Pytam o film. - Och, taki sobie. - Gloria wzruszyła ramionami. - Liz podobał się bardziej niż mnie. - Tak? A dlaczego? Gloria stropiła się, zaczerwieniła. Hope udała, że niczego nie zauważyła. - Po prostu. - Rozejrzała się po pokoju. - Gdzie tata? - W hotelu. - Hope machnęła lekceważąco ręką. - Mamo! - Gloria otworzyła szeroko oczy. - Ty krwawisz! Rzeczywiście, strużka krwi spływała z nadgarstka, plamiąc mankiet białego szlafroka. - Co ci się stało? Hope z trudem przełknęła ślinę. - To... drobiazg. - Wyjęła chusteczkę z pudełka, starła krew i podniosła wzrok na córkę. - Pamiętasz, że w przyszłym tygodniu masz kilka spotkań? Idziesz, między innymi, na bankiet naszego klubu. - Pamiętam, mamo. - Karnawał już w pełni. Obawiam się, że będziesz musiała obywać się bez swojego zwykłego towarzystwa. Gloria pobladła. - Bez zwykłego towarzystwa? - Bez Liz, ma się rozumieć. - Hope spojrzała uważnie na córkę. - A jest ktoś inny? - Nie - zapewniła Gloria pospiesznie. - Tylko nigdy w ten sposób nie myślałam o Liz. „Zwykłe towarzystwo”... To brzmi jakoś dziwnie. Hope sięgnęła ponownie po szczotkę. http://www.dobrabudowa.info.pl/media/ W parku z przyzwyczajenia najpierw rozglądała się za ukrytymi snajperami i starała się nie rzucać w oczy. Dopiero po kilku minutach uświadomiła sobie, gdzie jest. Przecież nie groziło tu żadne niebezpieczeństwo. Jej jedynym zadaniem była teraz opieka nad dzieckiem. Zaczęła się zastanawiać, czy kiedykolwiek będzie w stanie zapomnieć o przeszłości i żyć normalnie. Kiedy około południa zrobiło się gorąco, zaproponowała Hope i jej przyjaciółkom, by skorzystały z basenu, a one chętnie przyjęły zaproszenie. Klarę nieco zastanawiało, że Bryce nie odwiedzał siostry pogrążony w żałobie po stracie żony, lecz postanowiła go nie krytykować, skoro sama nie utrzymywała kontaktów z rodziną. - Jak ci się mieszka z moim starszym bratem? - spytała Hope, przysiadając się do Klary w ogrodowej altanie. - Interesująco - odparła Klara, rozważając, czy w ogóle powinna podejmować w rozmowie jakieś osobiste tematy. - Zauważyłam, że ostatnio dużo pracuje. - Hope uśmiechnęła się domyślnie. - Pewnie nadrabia zaległości - odrzekła Klara. I unika mnie, dodała w duchu. - Akurat - zawołała Portia z basenu. - Ukrywa się przed życiem. Mógłby się tak nie przepracowywać. - To prawda. Nawet z rodziną rzadko się widuje, choć go zapraszam. Rodzice pewnie dlatego przenieśli się na Florydę, że mieli dość jego zachowania - przyznała Hope. - Stracił żonę - zauważyła Klara, zastanawiając się, czemu go broni. - Wiem, ale i za jej życia nie był inny. Zbyt serio traktował swoją pracę w tajnych służbach. - Ponieważ to poważne zajęcie - rzekła Klara, zastanawiając się, co pozostałe kobiety o niej pomyślą. - Ciągle uważam, iż żałuje, że porzucił tę pracę - stwierdziła Hope.

sprawie. - I brak wiary w miłość - dodała. Ku jej zaskoczeniu uśmiechnął się. - Dobrze, że moje złe maniery i łajdacka natura są tylko smutnymi duchami przeszłości. Gdy wchodzili po głównych schodach, wziął ją pod rękę. Sądząc po gwarze Sprawdź Grosvenor Street z turkotem wjechała karoca i skręciła ku Balfour House. Lucien po raz ostatni zaciągnął się cygarem, zgasił je o kolumnę i wyrzucił, klnąc cicho pod nosem. Diablice umiały wybrać stosowny moment. Frontowe drzwi otworzyły się ponownie. Sześciu lokajów w liberiach oraz Wimbole stanęło w rzędzie za panem domu. Wielki czarny pojazd zakołysał się i zatrzymał u stóp schodów. Tuż za nim stanął drugi, znacznie skromniejszy. Kamerdyner i pozostali służący wysunęli się naprzód, a ich miejsce zajął pan Mullins. - Milordzie, pozwolę sobie jeszcze raz wyrazić podziw, że tak sumiennie wypełnia pan obowiązki rodzinne. Lucien zerknął na doradcę. - Dwóch ludzi podpisało przed śmiercią jakiś papier, a ja teraz muszę ponosić konsekwencje. Wpadłem w pułapkę, więc proszę mnie nie chwalić za to, czego nie mogłem uniknąć.