W niespokojnej ciszy, która zaległa w pokoju, przeraźliwie zabrzmiał dzwonek telefonu.

mu się triumfalnym uśmiechem, ale zanim weszła do środka, jej twarz znów przybrała poważny wyraz. Ledwo weszła do korytarza, poczuła ciężki odór krwi. Odrzuciło ją. Przez chwilę stała bez ruchu. Agentka Rodman też się zatrzymała. Miała cierpliwy, prawie miły wyraz twarzy. W tej chwili Rainie zrozumiała, że będzie naprawdę trudno. Krew była wszędzie. Rozbryzgi na beżowych ścianach, plamy na obrazach olejnych, wypolerowanych parkietach i starych dywanach. Stolik w korytarzu był przewrócony, przewód telefonu wyrwany ze ściany, a automatyczna sekretarka rozbita o masywne lustro oprawione w złotą ramę. Kawałki szkła pokrywały podłogę, a słodki zapach alkoholu mieszał się z odorem płynów ustrojowych. Jezu! - pomyślała Rainie. Nie mogła uwierzyć. - Jezu! Agentka specjalna Rodman ruszyła dalej. Wprowadziła Rainie do jadalni, w której dwóch techników medycyny sądowej zdejmowało odciski pal' ców z błyszczącego stolika, podczas gdy dwóch innych zwijało orientalny 112 dywan do wysyłki do laboratorium. Rodman znów przystanęła. Rainie zrozumiała, że oprowadza ją po miejscu zbrodni, wskazując dyskretnie, ale skutecznie, na najważniejsze elementy wydarzeń. http://www.dobra-medycyna.info.pl/media/ – To nie jego sprawa. – Właśnie, że tak! Jest naszym adwokatem. Mój Boże, będziemy musieli zastawić dom, żeby go opłacić. Jak tu nie słuchać jego rad? Dba o nasze interesy. – A co z Becky? – naciskała bezlitośnie Rainie. – Dziewczynka czuje się bezpieczna tylko w zamkniętych, małych pomieszczeniach. Dręczą ją koszmary. Luke twierdzi, że jest blada jak ściana. Długo jeszcze chcecie to ciągnąć? – Lekarz mówi, że potrzeba czasu... – Możemy sprawić, żeby otrząsnęła się z szoku wcześniej, a nie później. – Nie dostaniecie Becky! Cholera, Rainie, tylko ona mi została! Rainie zacisnęła wargi w cienką linię. Popatrzyła na Sandy z dezaprobatą. Sandy odwzajemniła się wrogim spojrzeniem. Ta kobieta nie rozumiała jej prośby. Nie była przecież matką. – Możemy udowodnić, że Danny nie zastrzelił panny Avalon – powiedziała raptownie

- Mam pomysł - powiedział jej ukochany. - Słucham. Mów! - Dziś po południu dostaniesz pudełko czekoladek. Chyba marki Godiva. Ale to jest bez znaczenia. Słuchasz mnie? - Tak - odparła zupełnie bez tchu. - Chcę, żebyś wzięła to pudełko i podeszła do tamtego srebrnego samochodu. Sprawdź - Kiedy jestem bystry, to jestem bystry - spróbował. Quincy tylko pokręcił głową. - Na śmierć Mandy on musiał czekać prawie rok. Czy to go niepokoiło? To nie mogło być częścią jego planu. - Cierpliwość jest cnotą - stwierdził Albert. - Nie, zaczął się denerwować. Żeby zabawa była ciekawa, potrzebował mojej uwagi. Dlatego wykorzystał Mary Olsen, żebym zaczął coś podejrzewać. 239 - Nie chciałem, żeby zniszczenie ciebie było takie łatwe - wyznał Albert. - Po piętnastu latach planowania człowiekowi należy się trochę zabawy, prawda? - Mary Olsen nie żyje. Dla Alberta to był prawdziwy szok. Znowu szeroko otworzył oczy, ale