się, o czym znowu zapomniał.

pozory, żadna gra. Otoczył ją ramieniem i delikatnie uniósł jej twarz. Ich spojrzenia się spotkały. - Ja ciągle czekam. Popatrzyła w zielone oczy i w jednej sekundzie rozwiały się jej obawy, znikły wszystkie rozterki. Pierce czeka. Nie będzie przeciągać tego ani sekundy dłużej. -Pierce, ja tak bardzo cię. kocham... - jej głos nabrzmiały uczuciem łamał się niebezpiecznie - że aż boli mnie serce. Odszukał jej usta. I wszystkie argumenty o tym, że tak bardzo się różnią, nagle przestały być ważne. Będzie go kochać w nieskończoność. EPILOG Nie ma to jak wiosna w Paryżu! No, chyba że wiosna na francuskiej Riwierze. Choćby Amy bardzo się starała, nie mogłaby http://www.deska-elewacyjna.info.pl potem będzie musiała przeprowadzić z nią poważną rozmowę. Ale w głębi duszy sama uważała, że podróż do Wyomingu nie ma sensu, a dzieci to wyczuwały. Petunie domagały się wody. Popatrzyła na trawnik z wielkimi klonami i krzewami róż, które trzeba było przyciąć. Napiła się jeszcze lemoniady i poczuła, że wraca jej spokój. Od tak dawna radziła sobie sama. Była pewna, że i teraz obędzie się bez pomocy Sebastiana Redwinga. Po kolacji J.T. zgodził się łaskawie, by matka pomogła mu się spakować. Lucy wypatrywała w jego pokoju śladów broni i amunicji, ale niczego podejrzanego nie zauważyła. Pokój odzwierciedlał zwykły dla dwunastolatków chaos zainteresowań. Były tu plakaty z wędrownymi sokołami, wypchane zwierzęta,

oprawione w ramki, na listy z podziękowaniami, nagrody, wszystkie pamiątki jego służby publicznej. Nie należał do ludzi aroganckich i żądnych władzy. Dla niego praca dla kraju była zaszczytnym powołaniem. – Jesteś bezczelnym łajdakiem, Mowery – powiedział chłodno, zdumiony własnym spokojem. – Szantażowanie senatora Sprawdź Sebastian wycelował w nią łopatkę. – Mogłem sprzedać ten dom pewnemu prawnikowi z Bostonu. – To dlaczego tak nie zrobiłeś? – Bo sprzedałem go tobie. Opadła na krzesło i wpatrzyła się w ogród. Sebastian pomyślał, że w Lucy harmonijnie wymieszały się siła i kobiecość. Nie należało jej lekceważyć. Obróciła się i spojrzała na niego spod przymrużonych powiek. – Miejscowi już zaczęli nazywać mnie ,,wdową Swift’’. Na twoją babcię mówili ,,wdowa Daisy’’. – Przeszkadza ci to? – Sama nie wiem. Dobrze mi tutaj. Lubię myśleć, że jej życie też było dobre.