- Mówiłeś, żebym się do ciebie nie odzywał. Bardzo trudno ci dogodzić, ojcze.

- Milordzie, ja... - Proszę zamknąć oczy - polecił tym samym cichym głosem. - I odprężyć się. Wcale nie czuła się odprężona, ale o dziwo, bezpieczna... i oszołomiona, co bez wątpienia było celem hrabiego. - Wracałam do sypialni lady Welkins. Niosłam dla niej książkę. Czekał na podeście. Pchnął mnie na balustradę. Lucien powoli ściągnął jej prawą rękawiczkę. - Zrobił pani krzywdę? - Nie. Pocałował mnie. Byłam całkiem zaskoczona. Potem zadarł mi spódnicę i... - Umilkła. - Odepchnęłam go z całej siły. - Więc dlaczego pani powiedziała, że to był „w dużej mierze wypadek”? - Wiedziałam, że stoimy na skraju podestu. - Ale nie wiedziała pani, że lord Welkins spadnie ze schodów i dostanie apopleksji. - Miałam nadzieję, że spadnie. - Naturalnie. Inaczej by się pani od niego nie uwolniła. Zacisnęła dłonie, więżąc jego palce. - Nie jest pan zaskoczony. - Byłbym zaskoczony, gdyby pani nic nie zrobiła. Ale nie aresztowano pani, więc skąd ta nagła obawa przed plotkami? Podniósł jej ręce do ust. Alexandrze zaparło dech, gdy poczuła delikatne muśnięcia na http://www.dentysta-krakow.net.pl taka głupia, jak sądził. - Rzeczywiście. Nie wiesz, czy lord Belton przełożył piknik? Do diaska! Zapomniał o tym zupełnie. Przez ostatnie dni jego myśli całkowicie zaprzątała Alexandra. - Ach, Lucienie, tu jesteś. Wszędzie cię szukałam - rozległ się za nim głos ciotki Fiony. Zbeształ się za nieuwagę. - Sprawdzałem salę balową - wymyślił na poczekaniu. - To dobrze. Cieszę się, że wykazujesz takie zainteresowanie przyjęciem Rose. - Tak, cóż... - Obawiam się jednak, że służba nie podziela twojego entuzjazmu. Wimbole poinformował mnie właśnie, że nie wyśle nikogo do drukarni po próbki zaproszeń, choć uroczystość jest już za tydzień.

- Co chcesz powiedzieć? Sugerujesz, że Pete... że on... - zwilżyła wysuszone wargi. - Chcę powiedzieć, żeby nie przychodziła tu pani więcej i nie dyktowała mi, co mam robić. Znam swoją pracę. Czy to już wszystko? W takim razie księżniczka wybaczy, ale morderca czeka. - Nie nazywaj mnie tak. - Dlaczego? - zdziwił się. - Woli pani „Wasza Wysokość”? - Idź do diabła! - syknęła i odwróciła się na pięcie. Sprawdź - Nie wymagam od nikogo, żeby koił mój smutek. Najchętniej zaciągnąłbym panią do łóżka. Czy to panią interesuje, Alexandro? Cofnęła się gwałtownie. - N - nie. - Jest pani pewna? Wiem, że lubi się pani ze mną całować. Nie chciałaby pani spróbować czegoś lepszego? - Dobranoc, milordzie - wykrztusiła i uciekła z gabinetu. Chwilę później Lucien wezwał pana Mullinsa i z powrotem zasiadł w fotelu przed kominkiem. Najciekawsze było to, że tym razem nie powiedziała „nie”. 7 Lord Kilcairn widać uznał, że Rose zdała pierwszy egzamin, bo pod koniec tygodnia przyjął w jej imieniu zaproszenia na dwa przyjęcia, wieczór w operze, pokaz ogni sztucznych w Vauxhall Gardens i pierwszy wielki bal sezonu. I wciąż napływały kolejne.