bezmyślny samolub. A nawet... oświadczyłem się jej.

- Dzisiejsza uroczystość była wspaniała - powiedziała, szukając neutralnego tematu. - Dziękuję, że mnie wziąłeś. - Zrobiłem to z pobudek egoistycznych. Zależało mi na twoim towarzystwie. Zignorowała te słowa, choć sprawiły jej przyjemność. - W Anglii często krytykuje się rodzinę królewską - rzekła. - Jednak w gruncie rzeczy wszyscy kochają królową. Wydaje mi się, że twoja rodzina cieszy się podobną miłością i szacunkiem. - Mój ojciec powiedziałby, że naszym powołaniem jest nie tylko rządzenie, ale i służba narodowi. Sam uosabia solidność i pewność. Jasper daje poddanym nadzieję na lepszą przyszłość. Dzięki Rosalie widzą mądrość, piękno i ludzką twarz monarchii. - A ty, co im dajesz? - Rozrywkę. Nie spodobało jej się, że mówił o sobie tak lekceważąco. Zatrzymała się więc i patrząc mu w oczy, rzekła z przekonaniem: - Nie doceniasz swojej roli. Zaskoczony, przechylił głowę i spojrzał na nią uważnie. Znowu dostrzegł w jej spojrzeniu to, czego nie potrafił nazwać. - To nie tak - rzekł po chwili. - Nie lekceważę swoich obowiązków. Ojciec wychowywał nas w taki sposób, abyśmy rozumieli, że tytuły i zaszczyty nie są nam dane ot tak, po prostu. Musieliśmy na nie zasłużyć. - Pociągnął ją lekko w swoją stronę, by rozbryzgująca się fala nie zmoczyła dołu jej spódnicy. - Dziękuję Bogu, że nie będę rządził. Modlę się, żeby tym razem Alice urodziła syna. Ponieważ nie jestem następcą tronu, nie muszę traktować siebie z absolutną powagą. Ale to nie znaczy, że nie traktuję poważnie Cordiny i obowiązków. - Wiem. Nie miałam zamiaru cię krytykować. - Rozumiem. Chciałem ci tylko powiedzieć, że poza moimi oficjalnymi obowiązkami wypełniam jeszcze jedną rolę. Jestem człowiekiem, o którym ludzie mogą sobie pogadać przy butelce wina. Opinia playboya ciągnie się za mną od czasów wczesnej młodości. - Z szelmowskim uśmiechem odsunął z jej czoła kosmyk włosów. - Nie mówię, że jest całkiem bezpodstawna. - Zajmuję się literaturą, a nie plotkami - zauważyła twardo, ruszając z miejsca. - One też są potrzebne. Zaskoczony jej reakcją, chwycił ją za ramię i nie pozwolił odejść. - Chyba sprawiają ci przyjemność. - To nieprawda! - Wzrok mu spochmurniał, gdy ponad jej głową spojrzał na odległy horyzont. - Po prostu przyzwyczaiłem się do nich. Kiedy ma się dwadzieścia lat, trudno zawsze i wszędzie zachowywać się poprawnie. W moim przypadku wystarczyło, że trochę dłużej przyjrzałem się jakiejś kobiecie, a już pisały o tym wszystkie brukowce. I zamieszczały zdjęcia. Nie wypieram się, lubię kobiety. - Uśmiechnął się, wracając do niej spojrzeniem. - A ponieważ nigdy nie chciałem tego zmieniać, pogodziłem się z tym, że moje życie prywatne jest przedmiotem ogólnego zainteresowania. Jeśli grzeszyłem, to jedynie brakiem dyskrecji. - Albo liczbą przyjaciółek. http://www.dentysta-krakow.info.pl/media/ odepchnął jej. - Tak mi przykro - powiedziała. - Dlaczego? - Dobrze wiesz. Ta kobieta skorzystała z twojego braku doświadczenia. - Ech, chłopcom nieraz śnią się podobne rzeczy. - Być może, ale cię skrzywdziła. Nie powinna była tak robić. Dobrze o tym wiesz. - Kogóż to obchodzi? - Mnie - szepnęła. Alec drgnął, słysząc jej odpowiedź. Serce waliło mu jak młotem. Sam nie wiedział, co się z nim dzieje. Siedział na brzegu łóżka, przyglądając się w odrętwieniu swoim rękom. Czuł, że powiedział za wiele. Dużo by dał, żeby znów móc się kontrolować, i miał świadomość, że może to osiągnąć tylko w jeden sposób. Becky wyciągnęła ku niemu ramiona, ofiarowując mu pocieszenie, czułość i zrozumienie. Przez dłuższą chwilę patrzył na nią, jakby nie mogąc się zdecydować, lecz kiedy

nożem do dzielenia mięsa. Zrobiłby to z radością, nie dbając o konsekwencje. Mniejsza o to! Kurkow wcześniej czy później i tak zostanie ujęty przez władze. A kiedy wreszcie znajdzie się za kratkami, wtedy Alec odwiedzi go w celi i pogadają sobie od serca. Ale nie teraz. Kurkow puścił jego dłoń z cynicznym prychnięciem, jakby się dziwił, po co właściwie tracił czas na to wszystko. Sprawdź wojownicy. Nudzą się tutaj. Ja zresztą też. - Nie każesz im przestać? - spytała ze zdumieniem. - Owszem, jeśli sytuacja będzie tego wymagać. Nie wcześniej. I z pewnością nie na twoje żądanie. Zamarła. Michaił wydmuchnął kłąb dymu w jej kierunku i zaśmiał się, kiedy zaczęła kasłać. Becky poczuła, że kipi w niej gniew. - Nie znam zwyczajów twojego kraju, kuzynie, ale w Anglii nie pali się w domu. To grubiaństwo. - To mój dom - odparł spokojnie. To przypomnienie o nowej sytuacji, w jakiej się znalazła, zbiło ją z tropu. Michaił mówił prawdę. Nie liczyło się, że mieszkała w Talbot Old Hall przeszło dziesięć lat, a on przybył tu dopiero dwa tygodnie temu. Był spadkobiercą dziadka i dom należał do niego, a ona również. Musi być ostrożna. Odstąpiła krok do tyłu. Michaił