- Tak. To jedna z twoich najwspanialszych zalet. Trwali we wzajemnym uścisku przez

- Spokojnie, potrafię być szybka. - Pewnym gestem położyła dłoń na jego ramieniu. - Emmett, nie bój się, ja nie chcę umierać. Będę się bardzo starała. - Mam opinię faceta, który nie przynosi pecha partnerom - powiedział, patrząc jej w oczy. - Tym lepiej dla mnie - uśmiechnęła się. - Mam do ciebie osobistą prośbę. Gdyby coś poszło nie tak, wiesz, o czym mówię... czy przekażesz Edwardowi kilka słów? - Jasne. - Powiedz mu, że... - Zawahała się, nie przyzwyczajona do powierzania innym swych sekretów.- Powiedz, że go kochałam. I że niczego nie żałuję. Gdy opuszczała pałac, zegar właśnie wybijał północ. Jadąc w stronę głównej bramy, modliła się w duchu, by czar zechciał trwać. Strażnicy powitali ją i bez przeszkód pozwolili opuścić teren rezydencji. Ponieważ nie mieli pojęcia o całej akcji, byli trochę senni. Zaraz zerwą się na równe nogi i pobiegną gasić pożar, westchnęła, obserwując ich we wstecznym lusterku. Co chwila zerkała na zegarek, odliczając niecierpliwie minuty. Jeszcze trochę i Edward wreszcie będzie bezpieczny. Skończy się koszmar, który od dziesięciu lat prześladował Cullenów. Bez względu na to, co się z nią stanie, Blaque trafi za kratki. Jeśli jej zapłaci, odpowie za udział w spisku. Jeśli zaś ją zabije, zostanie oskarżony o zabójstwo agentki ISS. Cel uświęca środki. Zatrzymała samochód i opuściła boczną szybę. Malori obiecał, że wybuch będzie bardzo głośny. Dotrzymał słowa. Z odległości dwóch kilometrów pałac wyglądał jak niewyraźny, biały obłok. Za to wschodnie skrzydło płonęło niczym pochodnia. Jeśli ludzie Blaque'a widzą to samo co ona, ma prawo odczuwać satysfakcję z dobrze wykonanej roboty. Za mniej więcej dwadzieścia minut tajniacy Maloriego zaczną rozpuszczać złowrogie wieści. Cordina pogrąży się w żałobie, opłakując tragiczną śmierć dzieci i wnuków księcia Carlise’a. W dokach nie było żywej duszy. Kto mógł, pobiegł do telewizora lub radia słuchać wiadomości. Bella zaparkowała samochód i wolno z niego wysiadła. Stojąc w jasnym świetle nadbrzeżnej latarni, stanowiła doskonały cel. Mały, luksusowy jacht kołysał się na kotwicy kilkadziesiąt metrów od pustej plaży. W ciągu dnia po pokładzie kręciła się atrakcyjna brunetka, której towarzyszył młody, muskularny mężczyzna. Razem popijali wino, pływali, wylegiwali się na rozgrzanych deskach. Strażnicy Blaque'a, którzy z pokładu „Niepokonanej” obserwowali ich przez lornetkę, robili zakłady o to, kiedy wreszcie zaczną kochać się pod gołym niebem. Każdy dzień kończył się rozczarowaniem. Pod pokładem łodzi kochanków służby wywiadowcze zainstalowały najnowocześniejszą aparaturę szpiegowską. Grupa złożona z ośmiu mężczyzn i trzech kobiet dzień i noc śledziła monitory pokazujące obrazy z kilku kamer o dalekim zasięgu. Edward od wielu godzin nie ruszył się z miejsca. Wpatrywał się ekran tak intensywnie, że rozbolały go oczy. Niestety, ani razu nie udało mu się dojrzeć Blaque'a. Z niecierpliwością czekał, by wreszcie spojrzeć mu w twarz. A jeszcze mocniej pragnął usłyszeć, że operacja została zakończona i Bella jest wreszcie bezpieczna. - McCarthy zaraz tu będzie - rzucił jeden z mężczyzn, przyciskając do uszu słuchawki. Po kilku sekundach do zatłoczonej kabiny wśliznął się Emmett. Był ubrany na czarno, nawet jego twarz i dłonie pokrywała ciemna maź. - Pierwszy etap mamy za sobą - oznajmił, skinąwszy Edwardowi na powitanie. - Z zewnątrz wygląda to tak, jakby całe wschodnie skrzydło zostało zniszczone. - Co z rodziną? - Edward spojrzał mu w oczy. - W porządku. Są bezpieczni. - A Bella? Emmett upił duży łyk mocnej, gorącej kawy. - Jest w porcie. Nasi ludzie cały czas ją obserwują. Pewnie zaraz się z nami połączy. Edward posłał mu długie, twarde spojrzenie. Walczył o to, żeby być w dokach razem z agentami. Niestety, opór ze strony Carlise’a, Emmetta i Maloriego okazał się zbyt silny. Ostatecznie przekonał go argument, że jeśli ktoś by go rozpoznał, operacja byłaby spalona. Musiał więc pogodzić się z tym, że Bella została sama, zdana wyłącznie na siebie. http://www.chatkapuchatka.edu.pl - Tak! - W Becky rósł gniew na księżnę. Mogła sobie być bohaterką, ale jakże dotkliwie raniła najbliższych! - Zapewniam cię, że gdyby w Buckley on the Heath matka sześciorga dzieci uciekła z kochankiem, nie powitano by jej życzliwie po powrocie. - Naprawdę? - Tak, Alec. Naprawdę. Odłożył gazetę i łagodniejszym wzrokiem spojrzał na portret. - Słyszysz, mamo? Becky Ward tego nie pochwala! Chwilę później zostawił ją w jednej z licznych pałacowych sypialni, a sam poszedł zająć się przygotowaniami do wyjazdu z Londynu. Wczesnym rankiem mieli wyruszyć do Brighton. Chodziło nie tylko o to, by lepiej czuwać nad Becky. Przede wszystkim należało wygrać w karty sumę niezbędną do odkupienia domu, co oznaczało grę o wysokie stawki z całym zastępem wytrawnych karciarzy. Pod koniec sezonu najbogatsi z nich, jak też i reszta wytwornego towarzystwa, przenosili się na lato właśnie do Brighton. Z pewnością pojawił się tam również Kurkow. Było to tylko kwestią czasu. Gdyby zaś Alec zagrał tak, jak potrafił,

Zbliżyła się do otoczonego ogrodzeniem parku. Było tu nieco raźniej, więc odczytała tekst na miedzianej tabliczce. Do licha! To nie St. James tylko Hanover Square. Rozejrzała się wokół z przygnębieniem, nie wiedząc dokąd pójść. Grzmot w oddali przywiódł jej na myśl wspomnienia z wczesnego dzieciństwa, które spędziła na ojcowskim okręcie. Spojrzała w niebo. W normalnych okolicznościach niewielu rzeczy się bała, a huk kanonady uodpornił ją na lęk przed hałasem. Odgarnęła mokre włosy z Sprawdź Oprócz aktorów Alice zaprosiła również pracowników technicznych, więc zrobił się z tego spory tłum, który głośnymi rozmowami i śmiechem próbował rozładować przedpremierowe napięcie. Pomimo rozdrażnienia Edward zachowywał się bez zarzutu. Nigdy nie przeoczył dłoni, którą należało uścisnąć lub pocałować, i pamiętał, by w odpowiedniej chwili roześmiać się z dowcipu. W normalnej sytuacji pewnie bawiłby się doskonale, jednak teraz... Gdzie ona jest? Rozglądał się tak energicznie, że w końcu smoking, który zwykle nosił ze swobodą, zaczął mu przeszkadzać. Wokół niego przechadzały się kobiety barwne jak egzotyczne ptaki, lecz ani ich uroda, ani kuszący zapach perfum nie robiły na nim wrażenia. Wszystko, czego w tej chwili pragnął, to wreszcie zostać z Bellą sam na sam. Kręcił się coraz bardziej nerwowo, i niby kogoś słuchał, niby z kimś rozmawiał, ale cały czas spoglądał na zegar i na drzwi. - Czy to mnie tak niecierpliwie wyglądasz? - szepnął mu prosto do ucha zmysłowy głos. - Tanya. - Edward pocałował ją w oba policzki, po czym odsunął się, by na nią spojrzeć. - Jak zawsze olśniewająca. - Po prostu znam swoje mocne strony. Uśmiechnęła się do niego, sięgając po kieliszek wina. Błyszcząca biała suknia z odkrytymi ramionami i kuszącym głębokim dekoltem wspaniale podkreślała jej posągową figurę. - Plotkarska prasa nie przesadza, ten pałac jest rzeczywiście wspaniały. - Olbrzymie lustra odbiły jej postać, gdy czyniła w powietrzu szeroki gest. - I co za świetny pomysł, żeby właśnie w tej sali przyjąć grupę narcystycznych aktorów! - Staramy się, jak możemy - odparł, spoglądając ponad jej głową w stronę wejścia. Niestety, Belli ciągle nie było. - Widziałem twój ostatni film. Zagrałaś rewelacyjnie. Tanta, która przywykła skupiać na sobie całą uwagę, natychmiast zorientowała się, że tym razem musi się nią z kimś dzielić. Nie powiedziała jednak słowa i tylko uśmiechnęła się domyślnie. - Ciągle czekam, aż wrócisz do Hollywood - rzekła. – A póki co, nie tracisz czasu. Sięgnął do kieszeni po zapalniczkę i podał jej ogień.