cała i zdrowa, byś miała okazję jeszcze choć raz ją zobaczyć? Ile

Diaz cofnął dłoń. Jego twarz była nieruchomą maską, w oczach miał tylko lód. - Jest coś między tobą a Gallagherem? - zapytał. Uderzyła go. W ramię, w rękę, potem złapała torebkę i walnęła go w głowę. an43 185 - Niech cię szlag! - krzyknęła łamiącym się głosem. - O mało nie dostałam przez ciebie zawału! Rozkleiła się zupełnie: po policzkach pociekły jej łzy strachu i ulgi. Drżąc, osunęła się na krzesło przy stoliku z lampą. Niezdarnie przeszukiwała torebkę w poszukiwaniu chustki. Tymczasem twarz Diaza wyrażała wreszcie jakieś emocje: wyglądał na zdruzgotanego świadomością, że Milla go uderzyła, i prawdopodobnie równie zaskoczonego tym, iż jej na to pozwolił. Sama była zdziwiona własnym brakiem opanowania, tym, że Diaz tak sobie bezczynnie stał, zamiast rzucić się na nią, złamać jej rękę albo przynajmniej cisnąć nią o podłogę. Otworzyła usta, szukając słów przeprosin, ale zamiast tego uderzyła Diaza w nogę. - Niech to szlag - szepnęła, próbując wytrzeć obficie lecące łzy http://www.centrumpsychologiipodrozy.pl odnajdywanie cudzych dzieci, ale nie mogła trafić na ślad własnego. - To kolejna nić, za którą można podążyć - powiedział Diaz. - Może zadawałem niewłaściwe pytania. Może powinienem był spytać, kto kazał tym wszystkim ludziom udzielać ci kłamliwych odpowiedzi. Przez wszystkie te lata kręciła się w kółko, a ktoś pilnował - wciąż machając jej przed nosem marchewką - by nie zboczyła ze swoich własnych śladów Jedyny prawdziwy ślad, który jej się trafił, to ten wiodący do Guadalupe, tej nocy, której spotkała Diaza. an43 267 Nie miała pojęcia, kim był jej informator. Zresztą Diaz też nie

Mogła też zapomnieć o samolotach i pojechać autem. Był to kawał drogi, ale udałoby jej się pokonać tę odległość w ciągu jednego dnia, jeśli wyruszyłaby wystarczająco wcześnie. Milla szybko oceniła sytuację i doszła do wniosku, że zdoła dotrzeć przed nocą do Roswell. Tam zanocuje i rano wyruszy dalej. Nie było się nad czym zastanawiać. Sprawdź dziecka. Ale nie mogę też znieść widoku własnej córki marnującej sobie życie walką w beznadziejnej sprawie! - Ale ona wcale nie jest beznadziejna! - zaprotestowała Milla. - Teraz już wiemy, ale kwadrans temu nie mieliśmy o tym pojęcia!Widzieliśmy za to twoje życie osobiste walące się w gruzy. Rozwód z Davidem, ciebie pogrążającą się całkowicie w pracy Poszukiwaczy, ginącą, niknącą, aż wydawało się, że nic nie zostanie z ciebie samej, z tej Milli, którą wszyscy kochamy! Córeczko, nie masz pojęcia, jak bardzo się martwiliśmy... - Eee - pan Edge zajrzał z wahaniem do kuchni. - Nie chciałbym wam przeszkadzać, ale dzwoni torebka Milli. an43