zmieniała mu pieluchę. Uśmiechała się do niego ciepło

wydawała się całkowicie przekonana. Życie każdego człowieka jest pełne wątpliwości, myślał, wlokąc się w strumieniu aut. Zarówno co do rzeczy, jak co do ludzi. 42 W kuchni w Marlow Lizzie wyciskała właśnie sok z pomarańcz, kiedy zadzwonił Allbeury z podziękowaniem za wieczór. - Jest jeden szkopuł - dodał na końcu. - Teraz, kiedy spróbowałem oryginalnego wykonania, już nigdy nie odważę się wypróbować żadnego z „Przepisów Lizzie Piper". Głos miał zniewalająco ciepły. - Christopher wspominał, że masz jedną z moich książek. - Nawet trzy. Teraz nie mogę się doczekać tej z gotowania w trasie. - Niestety, trasa została przerwana. - Lizzie wrzuciła skórki do kubła na śmieci. - Susan mówiła coś o tym, kiedy ją odwoziłem. http://www.cel-szczecin.pl/media/ - Mogę być z panem szczera, panie Allbeury? - Byłbym bardzo wdzięczny. Zatelefonowała wcześniej, by uprzedzić go, że musi zamienić z nim jeszcze kilka słów. Usłyszała coś w rodzaju westchnienia, ale potem prawnik ją zapewnił, że będzie mile widziana. Już w drodze do Shed Tower postanowiła sobie za wszelką cenę go sprowokować, wytrącić z tej wkurzającej chłodnej uprzejmości, może nawet dosięgnąć drugiej strony jego natury. Jeśli oczywiście takowa istnieje, podpowiedział wewnętrzny głos przestrogi. Usiedli na tarasie, za drzwiami salonu, który jak

- No i? – z ogromną ciekawością zaczęłam obrzucać go pytaniami, zaglądając mu przy okazji w twarz. - Wszystko w porządku. Pokój. Powiedziałem, że magowie pomogą odtruć rzekę, po czym zapora będzie roz¬walona. A Danawiel obiecał, że rusałki i krakeny nie będą już na nas napadać. Dawna umowa o handlu i zarządzaniu rzeką pozostaje aktualna. Jakby nic się nie stało. - Coś ty taki ponury? Wampir gorzko zakrył oczy i z trudem wydusił: - Zapytałem go: “Dużo waszych zginęło?” - a on poważnie popatrzył na mnie i odpowiedział: “Nie mam prawa ci nic zarzucać. Twoich więcej”. - Wszystko będzie w porządku, Rolar. Razem rozprawimy się z nimi. Sprawdź W tym momencie zrozumiał - już zły na siebie, wręcz wściekły, za swoją tępotę, niewrażliwość - że oczywiście wszelką radość, jaką Clare mogłaby odczuwać, przysłaniały wspomnienia ostatniego razu. - O Boże, przepraszam... Clare popatrzyła na niego dziwnie. - Rozumiesz? - spytała ostrożnie. - Jasne! - Novak wyciągnął ręce i ucieszył się, że pozwoliła się objąć. - Wiem, jak się czułaś, jak sam się czułem, na miłość boską, nie zapomnę tego do końca życia. - Och, Mike, przepraszam!