- Akurat.

nie miałes zbyt du¿o czasu na przemyslenia. - Wcale nie potrzebowałem du¿o czasu - mrugnał do niej, a Kylie zadr¿ała pod jego spojrzeniem. - Nie lubie sie przyznawac do błedów, ale musze ci powiedziec, ¿e sie myliłem, mówiac, ¿e jestes gorsza od Marli. Wiedziałem, ¿e jestes inna. Obserwowałem cie z Cissy i z małym... i kiedy byłas ze mna i... i... - Naprawde? - Kylie pragneła z całego serca, aby tak własnie było. 470 Nick usmiechnał sie w wysiłkiem. - O tak, i próbowałem zwalczyc to uczucie, mówiłem sobie, ¿e chcesz mnie wystrychnac na dudka. Kylie przewróciła oczami. - Czy to w ogóle mo¿liwe? - Niestety tak, ju¿ mi sie to kiedys przytrafiło. Chyba próbuje ci własnie powiedziec, ¿e cie kocham, Kylie. Wiem, ¿e zrobiłas wiele złych rzeczy w swoim ¿yciu i ¿e czujesz sie winna, ale od kiedy urodziłas dziecko, bardzo sie zmieniłas. Kylie, ze scisnietym gardłem, zamrugała powiekami. http://www.budujemy.info.pl - O czym ona mówi? - zapytała Shelby, chociaż zaczynała rozumieć, o co chodzi. Sędzia wydawał się stary. Zmęczony. Czy już wcześniej coś nie obiło jej się o uszy na temat jego zdrowia? Czy nie podsłuchała rozmowy Lydii i sędziego? - Do diabła, mam raka, Shelby. Nie takiego samego jak Caleb Swaggert, ale też kończy się śmiercią. - Machnął ręką, zanim zdążyła zadać pytanie. - Prostata. Nie, żeby to miało jakieś znaczenie. - Oparł się o krzesło; worki pod jego oczami były wyraźniejsze niż zazwyczaj. - Lekarze dają mi rok... może dwa lata, ale to maksimum. Shelby miała wrażenie, że zapada się fundament jej świata. - Nie... nie wierzę. Tyle jest dzisiaj metod leczenia. - Spojrzała na Nevadę, ale on tylko wzruszył ramionami. Śmierć jej ojca? Brała już pod uwagę taką ewentualność, ale nigdy nie myślała, że utraci człowieka, który traktował ją brutalnie i manipulował jej życiem, odkąd tylko sięgała pamięcią. - Pogódź się z tym, Shelby - powiedział wolno Jerome. - Ja już się pogodziłem. Gdyby nie ściągnęła cię tu Lydia, w końcu bym cię do siebie wezwał. Wiesz, że odziedziczysz wszystko, co mam. Ranczo, szyby naftowe, ten dom i...

- Pewnie uwa¿asz, ¿e przydałoby mu sie troche wiary. - Jak ka¿demu. - Usmiech Cherise był równie sztuczny, jak rzesy, którymi niewinnie zatrzepotała. - Nawet tobie, Nick. - Bede o tym pamietał. - Jezus wybacza nam wszystkie nasze grzechy. Mnie. Aleksowi. Tobie. Sprawdź nie zauważy jego gigantycznej erekcji. Co do starej Aloise, natychmiast zabrano ją na oddział psychiatryczny; tam oświadczono, że ze względu na wiek będzie musiała zostać przeniesiona aż do Austin, gdzie jest oddział psychiatryczny dla starszych osób. Vianca odmówiła. Kiedy lekarz zasugerował, że Aloise mogłoby być lepiej w domu opieki, Vianca omal go nie opluła. - Nie madre - powiedziała, kręcąc głową. Wyjaśniła, że chce jak najszybciej zabrać matkę do domu. W końcu przyjechał Roberto i Shep miał dobry pretekst, żeby wyjść. Vianca zwróciła ku niemu te swoje wielkie, brązowe oczy i powiedziała słodkim tonem: - Gracias, panie zastępco szeryfa. Jestem pana dłużniczką. Shep ją poprawił, nalegał, żeby mówiła do niego po imieniu, a potem opuścił szpital jak na skrzydłach. - Shep! Koniec snu na jawie. Wyprostował się, słysząc przenikliwy głos Peggy Sue. Poczuł, jak tężeją mu mięśnie u podstawy czaszki. Skip znowu zaczął się szamotać. Shep odwrócił się i zobaczył, że jego żona stoi w tylnych drzwiach i patrzy na niego zmrużonymi oczami.