- Czemu chcesz, ¿eby przyjechał? - spytała Cissy. Marla

- Słyszy mnie pani? - Tttak. - O Boże. To była dla niej życiowa szansa albo najstraszniejszy koszmar. Kiedy otwierała torebkę, serce podchodziło jej do gardła. - Co mogę dla pana zrobić? - Może pani otworzy drzwi, to pogadamy? Nie ryzykujesz, nie masz, powtarzała sobie kolejny raz, jakby to była litania. Trzymając w jednej ręce torebkę, drugą odsunęła zasuwę, zdjęła łańcuch i otworzyła drzwi na oścież. Stanął przed nią w błękitnej łunie ulicznych latami i oparł się o framugę drzwi. Wyglądał dokładnie tak, jak na zdjęciach, które oglądała - jak bandzior. - Pan McCallum - powiedziała spokojnym tonem, chociaż czuła, że zaraz zsika się w majtki ze strachu. Z tego człowieka emanowało czyste zło. - Czyż to nie zbieg okoliczności? Właśnie miałam zadzwonić i zaproponować spotkanie. Prychnął z niedowierzaniem i wlepił w nią swoje zimne, surowe oczy, które niemo oskarżały ją o kłamstwo. - No, dobrze, przystąpmy do rzeczy - powiedział, obrzucając spojrzeniem malutki, ciasny pokój i stojącą na stoliku zakorkowaną butelkę tequili. - Skoro Caleb Swaggert nie żyje, to pewno będzie pani chciała podpisać umowę ze mną. A więc o to mu chodziło. - Możliwe. - Co? - Szybko odwrócił głowę i przeszył ją zimnym spojrzeniem. - Proszę posłuchać, oczekuję takiej samej umowy, jaką dała pani Swaggertowi. W zamian dostaje pani moją wersję zdarzenia. - Pańskie zeznanie już figuruje w publicznych rejestrach, podczas gdy pan Swaggert zmienił swoje, narażając się http://www.budownictwodzis.com.pl/media/ półprawdy, sformułowane tak, ¿eby jej przypadkiem nie zdenerwowac. Bedzie musiała to zmienic, jak najpredzej. Teraz jest w domu, gotowa zmierzyc sie z własnym ¿yciem. I tak bardzo chce ju¿ zostawic przeszłosc za soba. Ale nie mo¿e tego zrobic, jeszcze nie. Ciagle tyle musi sobie przypomniec, no i jest jeszcze policja... Poczuła, ¿e znowu ogarnia ja przygnebienie, ale zdołała odsunac te niepokojace mysli. Ma tyle do zrobienia. Bedzie musiała zadzwonic do córki Pameli i jej byłego me¿a, wyrazic swój smutek i ¿al z powodu jej smierci. I to szybko. Nie zwa¿ajac na policje. Ani na adwokatów. Ani to cholerne towarzystwo ubezpieczeniowe, o którym wspominał Alex. Przeszła przez salon z kominkiem i weranda i podeszła do

- Si - mruknęła, wyraźnie zdenerwowana. - O czym rozmawialiście? O jakich sekretach? Lydia uniosła ramię i zaczęła tarkować ser. - Jest ich wiele. - Na przykład jakie? - Nie pytaj, nińa, bo nie mogę powiedzieć. - Podniosła głowę, a jej oczy wyrażały smutek, którego Shelby nie Sprawdź się zastanawiać, czy zaraz padnie ofiarą przypadkowej kuli wystrzelonej podczas domowej sprzeczki. Telewizor zaczął grać głośniej, bo lokalna stacja nadała reklamę jakiejś odchudzającej mikstury. Choć Katrina z trudem się koncentrowała, nie przestawała pracować. Obiecywała magazynowi swój materiał od jakiegoś czasu, ale ciągle mówiła redaktorom, że jeszcze nie skończyła, a ze względu na śmierć Caleba Swaggerta musi dodać nową perspektywę: wziąć pod uwagę możliwość, że ktoś go zamordował, żeby zamknąć mu usta. Taka ewentualność zdecydowanie wchodziła w grę. Caleb Swaggert oczywiście nie był postacią formatu Karen Silkwood. W gruncie rzeczy może wierutnie kłamał tylko po to, żeby napchać kieszenie swojej córce, ale istniało prawdopodobieństwo, że wiedział zbyt dużo, że za bardzo rozpuścił język i wkurzył kogoś, kto postanowił wziąć życie starego człowieka w swoje ręce i uciszyć Caleba raz na zawsze. Jeżeli rzeczywiście tak było, Katrina wkrótce również mogła znaleźć się w niebezpieczeństwie. Cudownie. Myśl, że ktoś mógłby chcieć ją załatwić, nie opuszczała jej od paru dni, i kiedy rozejrzała się po ścianach pokoju, przeniknął ją dreszcz. Nie ryzykujesz, nie masz, napomniała siebie. Wszyscy dobrzy reporterzy narażają się na