Skinął głową i również wstał.

Jakieś dwa tygodnie temu Barbara Allen wyznała Jackowi, że potajemnie podkochuje się w nim od dwudziestu lat. – Och, nie! – Nie zdziwiłabym się, gdyby się okazało, że ten Mowery zrobi z tego użytek. Ona uważa się za najtwardszą osobę na świecie, ale trochę przypomina żółwia: twarda skorupa chroni miękkie wnętrze. Będzie wściekła, gdy się przekona, że Mowery nią manipulował. Mogę się założyć, że prędzej wpadnie w szał, niż przyzna się do słabości. Gotowa jest zrobić wszystko, żeby tylko nikt nie zauważył tego miękkiego wnętrza. Lucy zdobyła się na uśmiech. – Jestem pod wrażeniem – powiedziała do słuchawki. – Moja mama jest psychiatrą, a ja antropologiem. Pochodzę z rodziny, w której wszyscy myślą za dużo. Uważaj na siebie, słyszysz? – mówiła Sidney pospiesznie. – Liczę na ten wyjazd do Kostaryki. Odłożyła słuchawkę. Lucy nadal stała pośrodku kuchni, drżąc na całym ciele. Nieoczekiwanie pojawił się za nią Sebastian. Obróciła się i stanęła twarzą do niego. – Znów podsłuchiwałeś? Do diabła, Redwing! Jak śmiesz! – http://www.beton-dekoracyjny.info.pl/media/ była mu miła. Chciałby przeprosić Pię za to, co wydarzyło się w szpitalu. I desperacko chciałby to powtórzyć. - Myślę, że tak. Dziękuję. - Po jej zaróżowionych policzkach zgadywał, że myśli dokładnie o tym samym, co on. Wysiadła, nim szofer zdążył otworzyć jej drzwi. Uśmiechnęła się przez ramię i wbiegła na schody. Tyle ją widział. Książę podziękował szoferowi i powoli zaczął wchodzić na schody. Jeszcze nigdy w życiu nie czuł się takim głupkiem. - Ty kretynko! Zachowałaś się jak kretynka! - Pia wymyślała sobie pod nosem, pędząc korytarzami w stronę R S apartamentów Jennifer. Co w nią wstąpiło, by całować się

- Dziękuję, całkiem dobrze. Książę przełknął ślinę. Czuł się nieco spięty. Starannie złożył gazetę i położył ją obok talerza. Może to właśnie jest powód jej nieoczekiwanego przyjścia. W porannym wydaniu na pierwszej stronie zamieszczono relację o „intrygujących" sprawach, jakie dzieją się w pałacu, i spekulacje na Sprawdź wnuki. – Czego chcesz? – wychrypiał wreszcie Jack. – Jeszcze na to nie wpadłeś? – Jeśli chodzi o pieniądze... – Gdyby chodziło o pieniądze, to zająłbym się jakimś senatorem z większym funduszem powierniczym. Chryste, Jack. Jak na waszyngtońskie standardy, nie jesteś wart zbyt wiele i chyba o tym wiesz? – Poświęciłem całe życie służbie publicznej. – Za to marnie płacą. – Więc o co ci chodzi? O władzę? O mój głos w senacie? Czy ktoś inny ci płaci? Gdybym wiedział, to może byśmy doszli do jakiegoś sensownego kompromisu.