Rainie poczuła przypływ złośliwej satysfakcji. A więc jednak Sanders nie wiedział

oczy źle. – Lampe zapalił się. – Wykłuć oczy! Tylko mylą! Ale nie można! Wszystko na wzroku. A wzrok – oszustwo, fałszywa informacja. Nieistotne tak, najważniejszego nie dostrzega. Ubogi aparat. – Lampe tknął się w oko. – Tylko siedem barw widma! A jest tysiąc, milion, nie zliczyć! W tym momencie potrząsnął głową, splótł przed sobą ręce. – Nie, nie, nie o tym. O penetracji. Ja postaram. Powoli. Słowo! Fizyk z lękiem spojrzał na władykę – czy nie przestanie słuchać, nie odwróci się. Ale nie, Mitrofaniusz słuchał w skupieniu, cierpliwie. – Tam Rubieżna, tak? – Sergiusz Nikołajewicz pokazał na prawo. – Tak. – Władyka kiwnął głową, chociaż pojęcia nie miał, w którym kierunku od tego miejsca znajdowała się pustelnia. – Legenda, tak? Wasilisk. Ognisty palec, niebiosa, płonąca sosna. – Tak, to oczywiście legenda – przyznał biskup. – Bo też z religią wiąże się wiele czarodziejskich podań, odbijają one ludzki głód cudowności. Trzeba te historie traktować przenośnie, nie dosłownie. – Właśnie dosłownie! – krzyknął Lampe. – Dosłownie! Tak właśnie było! Palec, sosna! Nawet węgle są! Skamieniałe, ale widać, że pień! – Zaraz, mój synu, zaraz – przerwał mu Mitrofaniusz. – Jak pan mógł widzieć opalony pień tej sosny? Pan co... – Oczy władyki rozszerzyły się. – Pan co, był na Wyspie Rubieżnej?! Uczony przytaknął jakby nigdy nic. http://www.beton-dekoracyjny.biz.pl FBI w Wirginii. W zeszłym tygodniu jednak dowiedział się, że przy autostradzie międzystanowej numer 5 w Seattle znaleziono ciało uduszonej prostytutki. Miejscowa policja podejrzewała, że zbrodnia ta może mieć związek z serią morderstw popełnionych w latach osiemdziesiątych przez nigdy nieschwytanego „wampira znad Zielonej Rzeki”. Quincy badał tę sprawę przed rokiem w ramach programu zamykania dochodzeń, które utknęły w martwym punkcie. Niestety, nie znalazł wtedy żadnych dodatkowych poszlak. Teraz nowe morderstwo mogło naprowadzić na ślad zbrodniarza. Zastępca dyrektora FBI osobiście przekazał Quincy’emu wiadomość, ale polecił mu zostać w domu. – Są chwile, kiedy trzeba pomieszkać z rodziną – oświadczył wielkodusznie. – To zabójstwo pewnie nie ma związku z twoim wampirem. Nie sądzę, żebyś musiał zawracać sobie tym głowę. Quincy podziękował szefowi za troskę. Potem pojechał na lotnisko Dulles, kupił bilet do

– Nie jestem już pewien. Na początku chyba planował rutynowe przedstawienie. Znalazł zagubionego dzieciaka. Wyszukał człowieka, pod którego mógł się podszyć. Wszystko spokojnie, z rozmysłem. Ten szaleniec dokonał trzech skomplikowanych zbrodni w przeciągu dziesięciu lat. Nie spieszy się. Jest ostrożny. Pomyśl, o czym mówiliśmy wcześniej: zawsze ma plan awaryjny. Nawet jeśli sforsujemy pierwszy mur, trafimy na kolejną przeszkodę. – Pewnie za dobrze mu szło – ciągnął dalej Quincy. – Dwie zbrodnie i nikt nawet nie Sprawdź przypadek, ale zdarza się. Więc owszem, dobrzy rodzice mogą mieć jedno dziecko bardzo udane, a drugie bardzo słabo przystosowane do życia w społeczeństwie. Sanders znowu spojrzał na Quincy’ego z powątpiewaniem. – Nie kupuję tego – wyznał otwarcie. – Mówisz, że te dzieciaki są psychopatami od urodzenia. W takim razie dlaczego nikt tego wcześniej nie zauważył? Dlaczego we wszystkich nagłówkach czytamy: Normalny chłopak zabija dziesięciu kolegów? – A przypomnij sobie sprawę Teda Bundy – wtrąciła się Rainie. – Wszyscy uważali go za przystojnego, czarującego faceta. Jedyny problem w tym, że, jak się okazało, lubił gwałcić i mordować młode dziewczyny. – No właśnie – podchwycił Quincy i z aprobatą skinął głową. Rainie uświadomiła sobie, że odwzajemnia jego uśmiech. Agent specjalny miał niebieskie oczy, które kiedy się uśmiechał, nabierały blasku i ciepła – urzekające oczy Paula Newmana. – Nadal brzmi to dla mnie jak psychologiczny bełkot – upierał się Sanders. – Te dzieciaki