umysł. Czy nie ma zamiaru unicestwić również i dwóch pozostałych pustelników?

– Tak powiedziała? – Okazuje się, że Nancy Jenkins interesuje się bronią. Nie przedstawi oficjalnej opinii, dopóki nie dostanie raportów z laboratorium. Upiera się, że z pociskiem, który zabił Melissę Avalon, jest coś nie tak. I że to sprawka kogoś naprawdę sprytnego. – Za sprytnego jak na trzynastolatka? – Zaczynasz rozumieć. – I pocisk zatrzymał się u podstawy czaszki? – Dokładnie. Trajektoria z góry do dołu. Jak chłopiec wzrostu metr pięćdziesiąt mógł strzelić z góry do kobiety o dwadzieścia centymetrów wyższej? – Która nie klęczała – dodał za nią Quincy – zważywszy na to, jak upadło ciało. Rainie ze złością kiwnęła głową. – No proszę. Wygląda na to, że źle się dzieje w państwie duńskim. Mam poważne wątpliwości, czy to Danny zabił Melissę Avalon, co z kolei nasuwa pytania o Sally i Alice. – Prawdopodobnie był tam ktoś jeszcze z narzędziem zbrodni, które dopiero musimy znaleźć. – Właśnie. Narzędzie zbrodni. No i motyw. Dlaczego Melissa Avalon? Nie daje mi to spokoju. Dlaczego młoda, piękna panna Avalon? – Widzę, że konstruujesz alternatywną teorię. – Skoro tu dowodzę, pomyślałam, że nie zaszkodzi mi spróbować. – Rainie, mogę cię uszczęśliwić? http://www.beton-architektoniczny.org.pl – No, to ja z waszą przewielebnością wyprawię ojca Siluana albo ojca Triadiusza. Nie można przecież tak w ogóle bez oprowadzającego... – Ich też nie trzeba. Ja przecież do was nie na inspekcję przyjechałem, jak sobie pewnie, ojcze, wyobraziłeś. Dawno już chciałem, a nawet marzyłem, żeby pobyć u was ot tak, jak zwykły pielgrzym. Po prostu, bez żadnych zwierzchniczych zamiarów. Mówił władyka rzeczywiście po prostu, ale Witalis zasępił się jeszcze bardziej – nie uwierzył w Mitrofaniuszową szczerość. Uznał pewnie, że biskup chce obejrzeć monasterskie włości bez podpowiadaczy i doglądaczy. I uznał trafnie. Dopiero teraz przewielebny spojrzał na panią Polinę. – O, niech pani... Lisicyna ze mną pojedzie, dawna moja znajoma. Proszę, Polino Andriejewno, nie odmawiać staruszkowi swego towarzystwa. – I jak spojrzał wprost spod gęstych brwi, to pani Polina od razu się poderwała. – Pogadamy o dawnych dniach, o tym, jak się pani żyje, porównamy nasze wrażenia ze świętego monasteru.

ma, to wymyślą jakąś magnetyczną aurę. Ech, ja tak z zawiści zrzędzę. Nieźle by było sobie pożyć jak starzec Izrael: poszaleć przez wszystkie soczyste lata, a jak się przeje i zdróweczko troszkę się nadweręży – rzucić się na ratunek duszy nieśmiertelnej, i to z takim samym zapałem, jak się przedtem grzeszyło. Tylko że u schiigumena uzbierał się wyjątkowo duży dług wobec Niebiańskiego Wierzyciela: już dwa lata siedzi Izrael Sprawdź Księżniczko Marzeń, czy to ja mam teraz głowę do ciebie?), a Kubowski kiwa głową: „Patrz pan, jaka, biedactwo, bledziutka. Nic, tylko jada źle, mało pożywnie, stąd ociężałość żołądka i zaparcia. Tu by się jesiotr przydał z syropem żurawinowym, a potem do tego koniecznie kieliszeczek włoskiej grappy albo francuskiego calvadosu. Od razu przewód pokarmowy się rozrusza”. No, w ogóle, rozumiesz, Ojcze, co to za osobnik. Wobec tego umyśliłem sobie ot co: wezmę go ze sobą pod pretekstem nocnej przechadzki, sprzyjającej trawieniu. Po pierwsze – w towarzystwie będzie mniej straszno, po drugie – jeśli Wasilisk mi się przywidział, to adwokat go nie zobaczy, a po trzecie – jeśli kryje się w tym jakiś cyrkowy trik, to takiego prozaicznego faceta na plewy nikt nie weźmie. Specjalnie nie uprzedziłem o niczym towarzysza wyprawy – dla czystości doświadczenia. Na tym widać polegał mój błąd i moja wina. Wszystko przebiegało dokładnie tak jak poprzednim razem. Specjalnie