Zaczęła drżeć. Dopiero teraz zdała sobie sprawę, że płacze. Zanosząc się szlochem, objęła ramiona dłońmi i bez sił osunęła się na ziemię. Santos wziął ją na ręce, zaniósł do samochodu i ułożył ostrożnie na tylnym siedzeniu. Usiadł obok, położył sobie jej głowę na kolanach. Gloria płakała długo, dopóki nie zabrakło jej łez, dopóki ból wywołany wspomnieniem sprzed ośmiu laty nie ucichł i nie zapadł się na powrót w głąb duszy. - Nigdy nie mówiłam o tym nikomu. Nawet Liz. Tak bym chciała zapomnieć o tamtym dniu. - Przepraszam... - Daj spokój. Cieszę się, że wyrzuciłam to z siebie. Chciałam, żebyś wiedział. - Uniosła się, położyła mu głowę na piersi, wsłuchiwała się przez chwilę w bicie jego serca. - Chciałam, żebyś wiedział... żebyś wiedział, że ona odbiera mi wszystko, co kocham. Niczym nie mogę się cieszyć, bo matka niszczy każdą radość. Zawsze tak było. - Wstrząsnęła się i przytuliła mocniej. - Nas też zniszczy, zobaczysz. - Nie pozwolę jej - szepnął stanowczym tonem. - Przysięgam ci, Glorio, że nie dopuszczę, by stanęła między nami. Nie uda się, pomyślała z rezygnacją Gloria. Matki nikt nie zdoła powstrzymać. Nie podzieliła się z Santosem swoimi myślami. Wiedziała, że już wkrótce i tak przekonają się, co kryje przyszłość. Na razie powinna cieszyć się chwilą, zapomnieć o wszystkim, próbować nie myśleć o jutrze. ROZDZIAŁ DWUDZIESTY SIÓDMY Zło znowu ją wzywało. Słyszała wyraźnie jego głuche nawoływania. Odłożyła słuchawkę na widełki i przyłożyła dłonie do uszu. Nie chce tego słuchać. Nie ulegnie. Tym razem nie. Jednak nawoływanie stawało się coraz głośniejsze, dudniło w głowie. Hope zgięła się wpół, osunęła na kolana, dyszała jak zaszczute zwierzę. Zawarła pakt z Ciemnością i teraz będzie musiała zapłacić. Powtarzała w milczeniu słowa modlitwy na przemian z Psalmem Dwudziestym Trzecim. Błagania i obietnice zlewały się w jedno, a ona chwytała się ich kurczowo, byle odepchnąć Zło jak najdalej. - Nie... - szepnęła, zaciskając pięści. Zawsze kiedy z całych sił opierała się Bestii, nawoływanie powoli cichło, a dudniący głos w końcu milkł. Podobnie stało się teraz. Długo jeszcze klęczała, wyczerpana stoczoną właśnie walką. Serce przestało tłuc się w piersi, oddech uspokoił. Otarła pot z czoła. Była bezpieczna. Raz jeszcze pokonała Bestię. Podniosła się niepewnie, podeszła do toaletki, usiadła przed lustrem i spojrzała w swoje odbicie. Tak, Bestia odeszła. Z nikłym uśmiechem na ustach rozpuściła włosy i zaczęła je szczotkować. Dwieście pociągnięć szczotką, jak zawsze, od dzieciństwa. Już spokojna, wróciła myślami do tego, co zdarzyło się przed chwilą. Zadzwoniła matka, utyskiwała, że ma kłopoty ze zgromadzeniem ostatniej raty, dopytywała się, czy Hope rzeczywiście potrzebuje całej sumy. Mówiła też, że księgowy, który prowadzi jej rachunki, przestrzegał ją i radził, żeby nie pozbywała się wszystkich aktywów. Hope zmrużyła oczy. Przez całe życie toczyła walkę z Cieniem. Przez całe życie płaciła za grzechy matki. A teraz Lily, kiedy może wyświadczyć jej przysługę, ma czelność się wahać? Jeśli już poniżyła się do tego stopnia, to po to, żeby zdobyć całą potrzebną sumę. Czy matka oczekuje, że ona, Hope, wymyśliwszy pierwej historyjkę o starej przyjaciółce rodziny, która zgodziła się pomóc w kłopotach, pójdzie teraz do Philipa i powie: „Przykro mi, ale nie dostanę jednak tych pieniędzy”? http://www.bassety-adopcje.pl - Nie musi pan, milordzie - zapewniła go Alexandra i poklepała dziewczynę po ręce. - Kiedy przyjęcie? - zainteresowała się ciotka Fiona. - I kto je wydaje? Dlaczego mnie nie poinformowano? - W czwartek, Howardowie, bo nie chciałem ci mówić. Rose gwałtownie wciągnęła powietrze. - W czwartek? - To dość czasu, żeby cię przygotować, Rose. Panna Gallant znowu go uprzedziła. Najwyraźniej nie zdawała sobie sprawy, jak daremne jest hamowanie jego gniewu. Na szczęście tego dnia był w dobrym humorze. - Ależ, kuzynie Lucienie, sam mówiłeś, że nie pozwolisz, by mnie zobaczył którykolwiek z twoich przyjaciół. - Nie... - Lord Kilcairn jest po prostu zazdrosny - przerwała mu panna Gallant.
Po raz pierwszy, odkąd wpuścił harpie do swojego domu, uśmiechnął się szeroko. - Witam w moim świecie, panno Gallant. - Mówi pan okropne rzeczy. - Jestem okropnym człowiekiem. - Niepokoi mnie jedynie to, że pańscy znajomi będą spotykać pannę Delacroix w towarzystwie matki. Pańska ciotka z pewnością jest dobrą kobietą, ale trochę zbyt... Sprawdź dobrze wydać za mąż pannę Delacroix. Przypuszczam, że te dwie rzeczy są w pańskim umyśle jakoś powiązane, choć nie wiem jak. Tak czy inaczej, nie wiem, czy ma to sens, żebym została. Hrabia oparł się o balustradę. Na jego twarzy malowało się zaciekawienie. - Ustaliliśmy, że ma pani mówić bez ogródek, prawda? Potrząsnęła głową. - Szczerze, milordzie. Ale jeśli obraziłam... Kilcairn uniósł dłoń. - Obrażę się, jeśli nie będzie pani ze mną szczera. Milczała przez chwilę. - Dobrze. Żeby dobrze wyjść za mąż, panna Delacroix musi nauczyć się uprzejmości, rezerwy, opanowania, wraż... - Rozumiem. Proszę mówić dalej.