Mirandy. Alec wiedział, że nie powinien był tego robić, jednak znalazł się w sytuacji bez

Z chęcią przystał więc na skandaliczny związek z lady Campion i zaczął odgrywać rolę ogiera. A jednak od pewnego czasu trudno mu było spojrzeć w lustro. Nie miał już tak dobrego mniemania o sobie samym. I stracił szacunek jedynej dziewczyny, która coś dla niego znaczyła. Po dwudziestu latach niezachwianego oddania Lizzie, najlepsza przyjaciółka jego siostry, porzuciła go dla szkolnego kolegi, Devlina Strathmore'a. Alec nie posłuchał jej błagań, żeby zmienił obyczaje, jeśli nie chce zupełnie się stoczyć. Nic już nie można było zrobić. Cnotliwej Lizzie lepiej będzie u boku Deva. Alec uniósł dłoń i przetarł zaparowane okienko powozu. Owszem, Strathmore lepiej pasował do Lizzie. On sam nie śmiałby jej tak kochać jak Devlin. Nie w smak mu była przegrana, w końcu jednak zachował się, jak na dżentelmena przystało. Cóż innego mógł zrobić? W głębi duszy wiedział, że nie byłby dla Lizzie dobrym mężem. Dla niej ani dla żadnej innej kobiety, mimo że każda bez wyjątku traciła dla niego głowę. Podparł brodę dłonią, wpatrując się w ciemność za okienkiem. Nagle spostrzegł w strugach deszczu dwóch jeźdźców. Zaciekawili go nieco. Kłusowali wzdłuż Oxford Street w przeciwnym kierunku niż powóz. Zwrócił na nich uwagę, bo pora była późna i pogoda fatalna, więc poza nimi na ulicy nie widział żywego ducha. Powóz zbliżył się do nich. W świetle latarni gazowej Alec dostrzegł, że są uzbrojeni i mają groźne miny. Pewnie wypatrują ladacznic, pomyślał cynicznie. I rzeczywiście chyba kogoś szukali. Jechali powoli, http://www.badaniekliniczne.com.pl/media/ Z pewnością nie była zwykłą ladacznicą, miała za dużo odwagi i wigoru. Musi się dowiedzieć, kim jest! To było prawdziwe wyzwanie. A wyzwania, podobnie jak niespodzianki, rzadko spotykał na swojej drodze. Nieznajoma intrygowała go. A w dodatku lękał się o nią, mimo że tak naprawdę nic go z nią nie łączyło. Nie sądził, żeby naprawdę była ladacznicą, która przyszła zbyt wcześnie i zasnęła, czekając na nich. Strój świadczył raczej o czymś innym. Nie pachniała tanimi perfumami, nie była uróżowana, nie nosiła tandetnych błyskotek. No i na pewno nie piła! Albo nie rozbudziła się należycie, gdy jego towarzysze zaczęli ją nękać niewczesnymi względami, albo miała inny powód do lęku. Chciał się tego dowiedzieć i rozwikłać zagadkę. Dziewczyna zwolniła, mijając róg ulicy. Najwyraźniej osłabła. Rozejrzała się wokoło i spojrzała za siebie. Widząc, że wciąż ją goni, poderwała się do biegu. - Zostaw mnie! - krzyknęła. - Poczekaj! Muszę z tobą pomówić! Parsknęła gniewnie i skręciła w lewo. Alec nie na

Alec torował sobie drogę przez zatłoczoną salę balową. Jego śladem szli Fort i Drax. Czwartego kompana brakowało, Rush narzekał na ból głowy, bo za wiele wypił ostatniej nocy. Setki świec błyszczały w obszernych, wygodnych salach pałacu, gdzie hrabina Lieven wydała jeden ze swoich niezrównanych balów. Muzycy ustawili instrumenty na galerii. Przystrojone piórami głowy pań poruszały się w rytm muzyki. Klejnoty połyskiwały na Sprawdź wysadzany klejnotami diadem na swojej głowie. Alec, który wraz z Michaiłem miał grać w ostatniej turze turnieju, nie będzie mógł bronić dziewczyny. A więc dzisiejszej nocy. Stali o zmierzchu na plaży, patrząc bez słowa w morze. Becky wiedziała, że Alec za chwilę musi odejść. Był w wieczorowym, czarno - białym stroju, odpowiednim na tę okazję. Chciała mu dać do zrozumienia, że wierzy w niego i że będą się mieli z czego cieszyć po jego powrocie, dlatego włożyła suknię z bladozielonego jedwabiu - elegancką, choć skromnie uszytą. Draxinger czekał w pewnej odległości, przeskakując niecierpliwie z kamienia na kamień. Razem z Alekiem szykował się do finałowej tury. Fort i Rush trzymali się w pewnej odległości. Mieli pilnować Becky podczas jej powrotu do willi, a także czuwać nad nią później, gdy Alec i Drax wezmą udział w ostatniej turze wista. Jakiś kwadrans wcześniej Becky przesłała Parthenii gruby list ze swoim