to nie przeszło. -Westchnał i dotknał swojego krawata. - To

ze szpitala. Tego dnia spedził ju¿ z rodzina wiecej czasu, ni¿ był w stanie zniesc. 75 - Widziałam cie tu wczesniej. - Marla znowu na niego patrzyła. Wytrzymał jej spojrzenie i krótko skinał głowa. - Kilka godzin temu. - Pamietam - powiedziała z nuta dumy w głosie i zmarszczyła czoło. - Banita. - Zgadza sie. - Czy mu sie wydawało, czy rzeczywiscie w jej oczach pojawiło sie cos jeszcze poza zwykła ciekawoscia? - Był tu jeszcze ktos - stwierdziła. - Ze mna? - Nick potrzasnał głowa. - Nie... nie... zanim przyszedłes. Tak mi sie przynajmniej zdawało... - Jej oczy zaszły mgła, odwróciła wzrok i spojrzała na kołdre, która była przykryta. - Tak, jestem pewna. Był tu ktos, ale sie nie odezwał, tylko wszedł i... stał tutaj, koło łó¿ka... Och, do diabła, wiem, ¿e to brzmi idiotycznie, ale było takie... takie realne... - Bzdura. - Eugenia zasmiała sie nerwowo, jakby chciała powiedziec, ¿e to głupi pomysł. - Pewnie pielegniarka. http://www.ayoslo.pl/media/ Następna była teczka Nevady. Położyła ją sobie na kolanach i oświetlała latarką kolejne strony. Pełno było na nich wpisów, głównie na temat burzliwej młodości Nevady, ale były również inne strony, strony z uwagami natury osobistej. Sędzia Cole nie silił się na powściągliwość i pisał pogardliwie o „chuliganie Metysie”, który już jako dziecko zachowywał się okropnie, a mimo to sędzia później przyjął go do pracy. Na jednej z kartek widniała notatka, że sędzia podejrzewa, iż jego córka jest w ciąży, a ojcem dziecka jest ten „pozbawiony matki sukinsyn Smith”. - No i kto tu jest prawdziwym draniem? - zapytała, zamykając teczkę. Drżącymi palcami dotknęła teczki z własnym imieniem i nazwiskiem. Zerknęła na zegarek. Dziewiąta czterdzieści pięć. Była tu od dwudziestu minut, a każda następna budziła w niej coraz większe zdenerwowanie. Na regale z książkami w rogu tykał budzik. Na zewnątrz czasem przejeżdżał samochód, ale w biurze panowała zupełna, wręcz niesamowita cisza. Ile zawarto tutaj niezbyt uczciwych umów? Ile losów ludzkich na zawsze zmieniono? Nie zważając na zdenerwowanie, otworzyła grubą teczkę opatrzoną jej imieniem i nazwiskiem. Miała wrażenie, że z tych kartek wylewa się całe jej życie. Kopie świadectw ze szkoły, dane o zatrudnieniu, dokumentacja medyczna,

jak jego najlepsza klacz baraszkuje na południowym wybiegu. Gniada czystej rasy, z białymi podkolanówkami i gwiaździstym znamieniem na czole, była warta więcej niż 89 wszystkie inne jego klacze razem wzięte. I zachowywała się tak, jakby o tym wiedziała, potrząsając grzywą w sposób, w jaki atrakcyjne dziewczyny odgarniają włosy z twarzy. Za wybiegiem było sto sześćdziesiąt akrów ziemi, którą przyłączył do swojej posiadłości: kupił ten teren przed rokiem. Pasły się tam inne konie, gorszej klasy - Sprawdź - Z własnego domu? - Owszem - Marla była stanowcza. Nieugieta. Przede wszystkim musi chronic swoje dziecko. - Musimy te¿ dopilnowac, ¿eby Cissy nikt nie mógł zagrozic. - Na przykład Alex? - Lub ktokolwiek inny. - Robiło jej sie słabo na mysl o człowieku, który ponoc był jej me¿em. Nick zda¿ył jej opowiedziec ju¿ o problemach finansowych Cahill Limited, o ksia¿ce, która zamierzała napisac Pam Delacroix, i o romansie Aleksa z Julie Delacroix Johnson. Marla wiedziała ju¿, ¿e Donald Favier wział wine na siebie, a Alex wszystkim, którzy znali prawde, zapłacił za to, by trzymali jezyk za zebami. Mo¿liwe, ¿e to on stał te¿ za