razem liczyć się z ich interwencją. Tak już było.

Nagle ten lekki strzęp tkaniny wyrwał się na wolność, niczym rozbawiony motyl krążył chwilę w powietrzu i wreszcie opadł na pobocze drogi. Nie zauważywszy straty, amazonka galopowała dalej, nie oglądając się na znieruchomiałego mężczyznę. Niech leży, gdzie spadła – ostrzegł Berdyczowskiego rozsądek; nawet nie rozsądek, tylko chyba instynkt samozachowawczy. Zdarzenie niedoszłe dlatego tak się właśnie nazywa, że do niego nie doszło. Ale nogi już same niosły pana Matwieja ku zgubionej chusteczce. – Proszę pani, proszę się zatrzymać! – zawołał śledczy, nadrywając głos. – Chusteczka! Zgubiła pani chusteczkę! Zawołał trzy razy, zanim amazonka się odwróciła. Zrozumiała, o co chodzi, kiwnęła głową i zawróciła. Podjeżdżała powoli, przyglądając się panu w palmestronie i zabłoconych sztybletach z dziwnym, ni to pytającym, ni to drwiącym uśmiechem. – Dziękuję – powiedziała, ściągając wodze, ale nie sięgnęła po chusteczkę. – Pan jest bardzo uprzejmy. Berdyczowski podał jej chusteczkę, wpatrując się żarliwie w oślepiającą twarz damy, a może nawet panny. Co za głębokie oczy o z lekka migdałowym kształcie! A śmiała linia ust, uparty podbródek i gorzki, ledwie widoczny cień pod kośćmi policzkowymi... Warto by jednak coś powiedzieć. Nie można tak po prostu się gapić. – Batystowa chusteczka... Szkoda by było zgubić – wymamrotał pan podprokurator, czując, że rumieni się jak mały chłopiec. http://www.automarki.com.pl Mąż posłał jej wściekłe spojrzenie, a Avery Johnson cierpliwie powtórzył, że nie. Po raz pierwszy dostrzegła w jego oczach prawdziwe współczucie. Pewnie wiedział o ich sytuacji finansowej dużo więcej, niż się O’Gradym zdawało. – Zatrudniając własnego eksperta, mamy tę przewagę, że może on odmówić zeznań, powołując się na tajemnicę lekarską. Danny powinien być z nim całkowicie szczery. Jeśli uznamy, że wyniki badań są zbyt obciążające, nasz specjalista po prostu nie zostanie wezwany na świadka. Nikt niczego się nie dowie. – Oprócz nas. – Mając prawdziwe informacje, możecie zapewnić Danny’emu pomoc – powiedział spokojnie Avery. – Jeśli uda się nie dopuścić do procesu w sądzie dla dorosłych – odparowała. – To dla mnie prawdziwe wyzwanie – zgodził się adwokat. – Trzynastolatkowi sprawa w sądzie dla dorosłych nie wróży nic dobrego.

Lagrange dosięgnął rękawiczki, wsunął jedwabne trofeum za pazuchę. Popatrzył w górę. Do krawędzi urwiska było dość daleko, ale mniejsza o to – łatwiej się wspinać niż schodzić. Wydostał się na górę nieprędko, cały obłocony, zasapany, mokry od potu. – Pani Lidio, oto rękawiczka! – obwieścił tryumfalnie, rozglądając się wkoło. Ale na wzgórzu żadnej pani Lidii nie było. Znikła. * * * Sprawdź Przy stoliku za plecami Rainie dwaj emerytowani hodowcy krów, Doug Atkens i Frank Winslow, zaczęli robić zakłady. – Dziesięć dolców, że mu ulegnie – powiedział Doug, uderzając zmiętym banknotem o plastikowy blat. – Dwadzieścia, że wyleje donżuanowi na łeb szklankę wody z lodem – przebił Frank, sięgając po portfel. – Wiem z pewnego źródła, że Cindy wolałaby dobry napiwek niż serce Clarka Gable’a. Rainie zostawiła rozgrzebaną sałatkę i odwróciła się do staruszków. Popołudnie było spokojne, nie miała nic lepszego do roboty. Przyłączam się – powiedziała. – Cześć, Rainie. – Frank i Doug, przyjaciele od niemal pięćdziesięciu lat, uśmiechnęli się jednocześnie jak syjamskie bliźnięta. Frank miał bardziej niebieskie oczy i ogorzałą twarz, za to Dougowi pozostało więcej włosów. Obaj nosili lniane koszule w czerwoną kratę – oficjalny strój na popołudniowy wypad do miasta. Zimą dodawali doń brązowe zamszowe