– Tak, słyszę pieska – mówił z pewnym zniecierpliwieniem do telefonu. – Nie, Saro, nie

Trzeci z gości spojrzał surowo na swych towarzyszy. Miał starą, ogorzałą twarz człowieka pracującego na świeżym powietrzu. – Shep to przyzwoity facet – powiedział cicho. Pozostali dwaj wzruszyli ramionami i zaczęli przyglądać się swoim butom. Najwyraźniej nie mieli ochoty na spory. Nieznajomy przy barze znowu się odezwał. – Shep jest dobrym szeryfem, pewnie. Ale ojcem? To chyba nie to samo? Cała trójka odwróciła się od telewizora. Po raz pierwszy uważniej przyjrzeli się przybyszowi. Staruszek o ogorzałej twarzy przemówił w imieniu wszystkich. – Nie dosłyszeliśmy, jak się pan nazywa. – Och, jestem tu przejazdem. W interesach, no wiecie. Zwykle lubię podróżować po wybrzeżu. Ładne widoki, mili ludzie. Ale tym razem... Trzynastolatek zabija dwie dziewczynki. Potem morduje tę biedną nauczycielkę... Taka piękna kobieta, to dopiero strata. – Odwrócił się do barmana, którego życzliwość już wyparowała. – Zamówię skrzydełka na ostro. Z podwójnym serem. – Niewiadomo, czy to zrobił Danny O’Grady powiedział surowo ogorzały staruszek, a barman poparł go energicznym skinięciem głowy. – Daj spokój, Darren – wtrącił cicho jeden z miejscowych. – Moja stara słyszała od matki Luke’a Hayesa, że Danny się przyznał. – A ja ci mówię, że rodzina O’Gradych to przyzwoici ludzie. – Są jeszcze jacyś podejrzani? – zapytał od niechcenia mężczyzna przy barze. http://www.auto-floty.com.pl/media/ Mokre, śliskie palce gorączkowo próbowały znaleźć spust. Słyszała urywany oddech Manna. Oślepiona, ze skrępowanymi rękami, miała niewielkie szanse na celny strzał. Ale i tak próbowała znaleźć spust. Nacisnąć. Zrobić coś, nawet jeśli zrani go tylko w duży palec u nogi. Broń znowu jej się wyślizgnęła. To już koniec. Mann pochylił się, zamierzył, żeby kopnąć Rainie w twarz i... – Stać! Policja! Nagle całą okolicę zalały światła. Rainie starała się coś dojrzeć zapiaszczonymi oczami. Światła były zbyt jasne, głosy za daleko. Jej palce znowu trafiły na broń. Odwróciła głowę i zobaczyła, że Richard Mann rozgląda się jak zwierzę złapane w potrzask. Oddychał ciężko. Ona też. Jego twarz była brzydka, wykrzywiona wściekłością. A jej? – Pieprzyć ich – warknął nagle. Zamierzył się, żeby zdzielić ją w głowę... I wtedy Rainie pociągnęła za spust. Richard Mann padł na ziemię w chwili, gdy trzej inni policjanci otworzyli ogień. Rainie

władz gubernialnych nowoararackimi cudami, archimandryta powiedział pochmurnie: – Człowiek ze mnie bezpośredni. Pisz pan potem donosy, jakie tylko chcesz, mnie to nie nowina. Ale swojego długiego nosa w nasze kościelne sprawy proszę mi nie wsuwać. Samobójstwo – niech tam. Grzeb pan w tym paskudztwie, ile chcesz. Reszta to sprawy nie na pańską głowę. – To znaczy... jak to? – Podprokuratora aż zatkało z oburzenia. – Z jakiej racji ojciec mi Sprawdź pocałunku. Ten przywarł ustami do wonnej, nieoczekiwanie gorącej skóry. Od dotknięcia zakręciło mu się w głowie – normalnie, jak po kilku sztofach ponczu. – Dość – powiedziała panna i Lagrange znów nie ośmielił się upierać. Zmieszał się nawet. Tego jeszcze brakowało! – Jak... Jak pani się nazywa? – spytał, dysząc ciężko. – Lidia Jewgieniewna – z roztargnieniem odpowiedziała panna, zrobiła krok w kierunku pułkownika i popatrzyła gdzieś ponad jego ramieniem. Feliks Stanisławowicz odwrócił się. Stali na samym skraju skały. Jeszcze krok do tyłu i zwaliłby się z urwiska. Lidia Jewgieniewna jęknęła: – Ja już tu nie mogę! Chcę tam, tam! Zamaszystym gestem wskazała jezioro, a może niebo. A może wielki świat, skryty za ciemnymi wodami?