Victoria zamarła z tostem uniesionym do ust.

- Nie miałam pojęcia, że wyjechała z kraju. Domyślam się, że król zatrudnił kogoś innego? - Owszem. - Federico widział, że ten temat nie był dla niej miły. Wskazał ręką na drzwi. - Chłopcy mieli lekcję muzyki. Sprawdzimy, czy już skończyli? Pia kiwnęła głową i wstała od stołu. - No to co będziemy z nimi robić? - A pytałeś ich, na co mają ochotę? Federico uniósł brwi. - W ogóle o tym nie pomyślałem. Moi rodzice nigdy mnie nie pytali. - To spróbuj. Może spodobają ci się ich pomysły. - Nie wiem, czy dobrze robimy - mruknął Federico, przerzucając sterty dziecinnych ciuszków w poszukiwaniu żółtego sztormiaka Artura. Pokojówki nie radziły sobie z bałaganem panującym u chłopców. Pia sprawdzała rozmiar niebieskiego płaszcza przeciwdeszczowego pożyczonego od sekretarki księcia. R S Federico wreszcie znalazł sztormiak. Leżał w najdalszym http://www.apispower.pl nadzieję, że na zdjęciach tej plamy nie będzie widać. Federico pochylił się i musnął ustami jej czoło, tuż poniżej bandaża. Miał to być krótki pocałunek, taki dla dodania odwagi przed spotkaniem z reporterami, a jednak gdy usta Fedrica dotknęły miękkiej skóry Pii, a na twarzy poczuł muśnięcie jej włosów, zamknął oczy i rozkoszował się cudowną chwilą. Nagle usłyszał głębokie westchnienie, a palce Pii delikatnie dotknęły jego piersi. W tym momencie jego starannie ułożony życiowy plan rozsypał się jak domek z kart. R S ROZDZIAŁ CZWARTY A więc to tak wygląda, gdy pokusa okazuje się silniejsza

- W takim razie mogę zapytać, dlaczego zmieniłaś zdanie? - zapytał książę. - Chodzi mi o dzieci. Pia wzruszyła ramionami. - Przyjechałam, by pomóc Jennifer przetrwać ten trudny R S okres. Obiecałam, że zrobię wszystko, by nie dostarczać mediom Sprawdź wdową po synu senatora Stanów Zjednoczonych. Wiesz tak samo dobrze jak ja, że Jack natychmiast przysłałby do mnie policję z Kapitolu. – Lucy... – Mam firmę, o którą muszę dbać. Mam dzieci, które muszę wychować. Poza mną nie mają nikogo innego. Nie zamierzam niepotrzebnie ryzykować, ale... Plato, wolałabym uniknąć wciągania w swoje życie bandy federalnych policjantów. Otoczył ją ramieniem. – Rozumiem. Posłuchaj, w przyszłym tygodniu muszę być we Frankfurcie... – Plato, przecież ja nie wymagam, żebyś rzucił wszystko i przyjechał mnie ratować. Chciałam tylko usłyszeć opinię eksperta.