- Mam nadzieje. - Nick szedł dalej ze sciagnieta, surowa

dzieci. - I nie chce, ¿eby ktos zawracał mu głowe jeszcze jednym - dodała Kylie, zraniona do ¿ywego. Wiedziała, oczywiscie, ¿e ma ojca, ale nie zdawała sobie sprawy, ¿e mieszka tak blisko i ¿e nigdy sie z nianie spotkał dlatego, ¿e nie miał na to ochoty, a nie z innych, niezale¿nych od niego powodów. - Bo¿e, có¿ to musi byc za sukinsyn? - wybuchneła, ale zaraz dotarło do niej, ¿e mówi o człowieku, który jest jej ojcem. 436 - Jest twardy. Nieustepliwy. Ma pieniadze i władze. - Sadze, ¿e jest strasznym draniem. - Owszem. Ale dał mi wtedy pieniadze, a potem dostawałysmy te u¿ywane rzeczy. - Cholera! Nie chcesz mi chyba powiedziec... a wiec te sukienki, które niby dostawałas w kosciele... te ubrania były po... - Po jego córce Marli. - Jego prawdziwej córce. - Ty te¿ jestes jego prawdziwa córka- powiedziała Dolly, prostujac sie nieznacznie. http://www.annakmita.pl/media/ Zamkneła oczy, czujac jak odkurzacz traca w stołeczek, na którym stała. Nie smiała głebiej odetchnac. Jak długo mo¿na odkurzac jedna cholerna garderobe? Nagle odgłos odkurzacza umilkł. - Co? - zawołała pokojówka. Przez szpare miedzy sukniami w pokrowcach Marla dostrzegła, ¿e pokojówka odwraca sie w strone drzwi. Była to drobna Meksykanka o imieniu Rosa, dosc małomówna z powodu słabej znajomosci angielskiego. Rosa wyszła z garderoby, zostawiajac odkurzacz. - Ach, seniora Cahill. Si, si. - Zostaw to na razie, prosze. - Głos Eugenii. O Bo¿e, co teraz? Jak Marla wyjasni swoja obecnosc w

znowu zapaliło sie swiatełko. - Widze, ¿e to jeden z tych jego dni. - Pielegniarka przeprosiła ich, odwróciwszy sie na piecie, wróciła do pokoju chorego. - Idziemy. - Nick wział Marle pod ramie i pociagnał za soba korytarzem. Sprawdź dom opieki w Tiburon. Jej ojciec. Ogarneło ja złe przeczucie. - Mówi Marla Cahill - powiedziała, choc nie wiedziała, czy mówi prawde. - Dzien dobry, pani Cahill - odezwał sie silny kobiecy głos. - Mówi Klara Dunwoody, administrator Domu Opieki 418 Rolling Hills w Tiburon. Niestety, musze przekazac pani smutna wiadomosc. Pani ojciec odszedł od nas dzis rano... - Czekałes na przełom w sprawie Pam Delacroix? - Janet Quinn usiadła na krzesle po drugiej stronie biurka detektywa Paterno. Obok, na podłodze, postawiła swoja wielka teczke. - Przynajmniej na cos. - Paterno siegnał do szuflady,