tylko to, co im pokazywano...

mowy – zatrząsł się całym ciałem, a po zapylonej, zarośniętej twarzy pociekły mu łzy. Jak zawsze w krytycznych chwilach przewielebny przejawił rzeczowość i zdecydowanie. Zgodnie z pradawną receptą, w myśl której najlepszy środek na histerię to dać porządnie w gębę, Mitrofaniusz potężną swoją prawicą wlepił szlochającemu dwa soczyste policzki i mnich od razu przestał się trząść i wyć. Zamrugał oczami, czknął. Biskup, idąc za ciosem, chwycił gońca za kołnierz i powlókł do najbliższych drzwi, za którymi mieściło się archiwum sądowe. Pelagia jęknęła żałośnie na dźwięk policzka i podreptała w ślad za nimi. Archiwista z okazji zamknięcia posiedzenia zamierzał właśnie uraczyć się herbatką, ale biskup tylko brwią poruszył – urzędnika jakby wiatr zdmuchnął i trzy duchowne osoby zostały w urzędowym pomieszczeniu same. Władyka posadził pochlipującego Antipę na krześle, podsunął mu pod nos szklankę z ledwie napoczętą herbatą – pij. Odczekał, póki mnich, stukając o szkło zębami, nie zwilży ściśniętego gardła, i zapytał niecierpliwie: – No, co tam się u was w Araracie stało? Opowiadaj. Korespondenci tymczasem zebrali się pod zamkniętymi drzwiami. Postali jakiś czas, na wszelkie sposoby powtarzając zagadkowe słowa „Wasilisk” i „Ararat”, a potem zaczęli się powoli rozchodzić, wciąż gubiąc się w domysłach. Co zresztą zrozumiałe – byli to wszystko ludzie przyjezdni, w naszych zawołżańskich świętościach i legendach niezorientowani. Miejscowi od razu wiedzieliby, o czym mowa. Ale że i wśród naszych czytelników mogą się znaleźć osoby postronne, które w guberni http://www.anatomiapalpacyjna.com.pl mieszka rodzina, cokolwiek. Vander Zanden zawahał się. Znów sprawiał wrażenie zawstydzonego i unikał wzroku Rainie. – Jej rodzice mieszkają chyba w okolicach Portland. – A związki z mężczyznami? Wie pan o jakimś chłopaku, którego rzuciła? A może teraz ktoś chciał spędzać z nią więcej czasu? – Chyba... chyba powinni państwo zapytać rodziców panny Avalon. Nie wypada, żebym rozmawiał o życiu prywatnym mojego personelu. – Panie dyrektorze, nie mamy dużo czasu. – Na telefon nie trzeba go dużo – odparł stanowczo. – To jedna z zalet współczesnego świata. Rainie zmarszczyła brwi. Nie podobała jej się ta nagła niechęć do udzielenia informacji. Zanim jednak zdążyła nacisnąć mocniej, Quincy w irytujący sposób przejął pałeczkę.

– Nie – upierała się Rainie. – Sprawa nie jest zamknięta. Jeżeli na miejscu przestępstwa pojawiła się tajemnicza osoba, nasza teoria bierze w łeb. Adwokat Avery Johnson stwierdzi, że Danny przyniósł do szkoły broń, załadował ją, ale ktoś inny... powiedzmy wysoki mężczyzna w czerni... pociągnął za spust. Ława przysięgłych bez wahania przyjmie tę wersję, a nasza teoria, że tak powiem, oficjalnie wyląduje w śmietniku. Sanders spochmurniał. Otworzył usta, żeby zaprzeczyć, ale się nie odezwał. Znowu chciał Sprawdź duchami przeszłości, a przynajmniej tak jej się wydawało. Rainie wsiadła do pierwszego autobusu do Portland, gdzie zapisała się na uniwersytet stanowy i zaczęła studiować psychologię. Lubiła swoje zajęcia. Podobało jej się młode miasto pełne szkół kucharskich, centrów sztuki i różnych życiowych dziwolągów. Wdała się w ognisty romans z trzydziestoczteroletnim zastępcą prokuratora okręgowego, który jeździł porsche. Całe noce spędzała za kółkiem nowoczesnego auta. Otwierała wszystkie okna, wciskała gaz do dechy i pokonywała ostre zakręty na Skyline Boulevard, a wiatr rozwiewał jej włosy. Wspinała się coraz wyżej i wyżej, napierała coraz mocniej i mocniej. Szukała... czegoś. Gdy w końcu zatrzymywali się na szczycie, miasto ścieliło się w dole jak rozgwieżdżone niebo. Zrzucali ubrania i pieprzyli się gorączkowo wśród przekładni i foteli lotniczych. Potem Howie odwoził ją do domu, gdzie samotnie otwierała zgrzewkę sześciu piw, choć akurat ona powinna wiedzieć, czym to grozi.