W końcu zatrzymał się przed świeżą mogiłą, w której 83 musiał spoczywać jego ojciec, w każdym razie tak w pierwszej chwili pomyślała, ale kiedy podeszła bliżej, przekonała się, że Ash wpatruje się w tablicę na sąsiednim grobie. Emma Louise Tanner Żona Bucka Tannera Przeczytała słowa wyryte w różowym granicie. - Twoja matka? - zapytała cicho. Powoli skinął głową i usiadł na kamiennej ławce przy grobie. Maggie przysiadła obok, czekając, kiedy Ash wreszcie powie, po co ją tu przyprowadził, ale on milczał, jakby zapomniał o swoich zamiarach. - Chciałeś ze mną porozmawiać - przypomniała mu w końcu. Podniósł wzrok i spojrzał na nią wzrokiem człowieka przebudzonego z transu. Wstał z ławki, zerwał jakieś źdźbło i zaczął je obracać w palcach. http://www.amatorzyna.pl to o wiele wygodniejszy sposób przemieszczania się po Londynie niż trzęsienie się w zatłoczonym autobusie. Zwłaszcza dla marudzącego niemowlęcia. Zastanawiało ją tylko, czemu w samochodzie zainstalowano niemowlęcy fotelik. Zrobiło jej się przykro na myśl, że Nikos Kristallis ma żonę i gromadkę dzieci. Tym bardziej że zamożny mężczyzna z dużą rodziną miałby przed sądem znacznie większe szanse R S na uzyskanie opieki nad Dannym niż ona, samotna, pracująca kobieta. - Czy ty i twoja żona macie dzieci? - spytała. - A czemu o to pytasz? - odparł Nikos pytaniem na
zależało mu na tym dziecku, skoro patrzył na nie z taką miną, jakby oglądał najwspanialszy cud. Zresztą to był cud: ich wspólne dziecko. Ekran zgasł, lekarka odłożyła sondę i coś tłumaczyła Nikowi. Potem podała mu małe czarno-białe zdjęcie. Sprawdź - Jeszcze raz tak się podkradniesz - i z twojego pięknego ciała zostaną dwa zakurzone ślady i obłok popiołu w powietrzu - zawarczałam, naręczem włożywszy mu w ręce odzież. -- znalazłeś jakiekolwiek ślady? Or¬sana nie myliła się? - Jakiekolwiek - znalazłem. -- Wampir poskakał na jednej nodze, próbując trafić w nogawkę. – Tam nie opędzisz się od wilczych śladów. Obok przebiegało duże stado. Możliwe, wypędzało zwierzynę... albo ktoś je gonił. Na czterech łapkach. Proponuję iść dalej po drodze, kiedyś las i tak się skończy, a w czystym polu od razu przegramy. Lub możemy przenocować w chatce, zabarykadowawszy drzwi i okna, lecz osobiście ja – jestem przeciw. - Ja też - stwierdziła Orsana. Ja nie zaczęłam potwierdzać oczywistego. Ściemniło się ostatecznie. Mdła gwiezdna poświata uwięzła między wierzchołkami drzew, nie dosięgając ziemi. Całą wiorstę przekroczyliśmy w pełnym milczeniu, ramię przy ramieniu, nie czując zmęczenia, potęgowane przez ssanie w żołądku. Las śledził nas tysiącem oczu - wpierw urojonych, a potem zupełnie realnych. Pierwsza nie wytrzymała Orsana: - Nie podoba mi sięich kompania! - I demonstracyjnie obnażyła miecz. - No po co tak kategorycznie? - miękko zarzucił jej Rolar. -- Wilki - znachorzy linka. - Ja nigdy nie ufałam lekarzom samoukom - przewarczała dziewczyna, w napięciu wpatrując się w ciemność. -- Za twoje pieniądze i tak zagoili by ciebie na śmierć. Patrzcie no, urządzili konsylium... Ktoś w zieleni bezszelestnie krążył wokół nas. Mimowolnie przyśpieszyliśmy kroku. Wilki się nie opóźniały. Szare cienie migały pośród pni, jeden chodził po drodze po naszych śladach, nawet nie próbując ukryć swojej obecności. - Nie niepokójcie się, latem wilki będą napadać tylko na samotnych i bezbronnych podróżników – niepewnie powiedział Rolar. - Ty jeszcze powiedz, że złożyli ślubu wegetarianizmu. -- Najemniczka była nastawiona dość pesymistycznie. Wampir nie znalazł odpowiedzi.