zaczeła uwa¿ac mnie za osobe niespełna rozumu. -Westchneła.

pokrojone pomidory i sałata, a kukurydziane, ociekające oliwą tortille czekały na to, żeby je nadziewać. - I następnym razem nie dawaj dzieciom lodów - dodała spokojnie. - Wiesz, że potem marudzą przy obiedzie. Nawet nie chciało mu się zgadywać, skąd wiedziała, że kupił dzieciakom łakocie. Jeśli chodziło o tego rodzaju rzeczy, Peggy Sue miała szósty zmysł. - Będę pamiętał - odparł sucho, a ona rzuciła mu spojrzenie mówiące, że nie znosi jego sarkazmu. Wręczył jej małą torbę z zakupami. Pokroiła mięso na drobniejsze kawałki, podgrzała fajerkę. Kiedy hamburgery zaczęły skwierczeć, poszatkowała cebulę i wrzuciła ją do garnka. Shep wyjął z lodówki piwo i zastanawiał się, dlaczego przed laty Peggy Sue tak bardzo go podniecała. Wtedy, przed urodzeniem dzieci, była inna, mniej od niego wymagała. Otworzył puszkę i pomaszerował do salonu, gdzie Timmy i Robby grali w grę wideo. Byli dorośli tylko metrykalnie. Większość czasu kłócili się o grę albo oglądali „Playboya” czy „Penthouse’a”, których egzemplarze przechowywali na górnej półce w szafie, pod starymi pudłami 142 z kartami. Ostatnio chyba nawet nie wiedzieli, czy mają po osiem, czy po osiemnaście lat. - Teraz oglądamy wiadomości - zarządził Shep i zmarszczył brwi, widząc, że Timmy leży na jego sfatygowanej kanapie. - Jeszcze zabiję tego gościa... - Wyłącz to cholerstwo. Natychmiast! Rozległ się głośny dzwonek telefonu i Peggy Sue krzyknęła: - Odbierz, dobrze?! Ktoś dzwoni całe popołudnie i odkłada słuchawkę. Chłopcy zignorowali ją i Shep chwycił słuchawkę. http://www.5dniwojny.pl/media/ ju¿ tchu w piersiach i nogi zaczynały odmawiac posłuszenstwa. Nick cały czas patrzył przed siebie, nie odrywajac wzroku od pleców wysokiego me¿czyzny w czarnej kurtce, który co jakis czas znikał w tłumie, by zaraz znowu sie pojawic. Szedł szybko, ale troche nierówno, jakby oszczedzał jedna noge. - Zwariowałes - rzuciła Marla, dyszac, kiedy wybiegli na Jefferson Street. Nieco pózniej, kiedy myslała, ¿e płuca zaraz jej pekna, dotarli w koncu do swiateł. Przebiegli ulice na czerwonym swietle i znalezli sie na tłocznym, hałasliwym Fisherman's Wharf. - Cholera! - Nick splunał, przeszukujac wzrokiem tłum kłebiacy sie na nadbrze¿u. - Zwiał?

usmieszkiem. -Bo gdy tylko stad wyjde, zabierzemy małego i Cissy i wyjedziemy do Oregonu. Zamieszkamy tam razem i zostawimy to wszystko za soba. Mama te¿ bedzie mogła z nami pojechac, jesli zechce, ale zało¿e sie, ¿e nie zechce. - Myslałam, ¿e jestes na mnie zły. - Kylie starała sie zapanowac nad emocjami. Sprawdź dzieciece zabawki, a Fiona, choc z pewnoscia nie była najmilsza osoba pod słoncem, wydawała sie kompetentna i spokojna. Wszyscy dbali o Marle i dobrze ja traktowali, a jednak w stosunku do ka¿dego z nich miała pewne podejrzenia. Czuła, ¿e cos przed nia ukrywaja, cos o kluczowym znaczeniu. Karmiac dziecko, na chwile zapomniała o dreczacych ja myslach. Lgneła do tego malenstwa, które ju¿ ja zaakceptowało... przynajmniej w pewnym stopniu. Inaczej ni¿ kudłata Coco, le¿aca na poduszce koło koszyka Eugenii, patrzaca na Marle nieufnie, jakby była Mata Hari. Ciemne 132 oczka bacznie obserwowały ka¿dy jej ruch i mimo karcacych